O czym tak naprawdę są Towarzysze
Powstanie czy rewolucja?
Muszę przyznać, że z dużą ciekawością śledzę zarówno sposób promocji Towarzyszy, jak i pojawiające się na różnych grupach komentarze odnośnie tego systemu. W jednej dyskusji padło stwierdzenie, które stało się przyczynkiem do poniższej refleksji. Otóż ktoś napisał, że autorom publikacji myli się powstanie z rewolucją. Moją pierwszą myślą była niezgoda na to stwierdzenie. Zasadniczo nauki humanistyczne mają to do siebie, że pojęcia, którymi się posługują są nieostre i w większości przypadków można je rozumieć na wiele sposobów. Posiadają całą gamę definicji i duża część naukowców tworzy je na nowo próbując opisać jakiś problem. W związku z tym wydaje mi się, że odwoływanie się w kampanii promocyjnej do potocznego rozumienia tych słów jest jak najbardziej trafione, ponieważ pozwala szerzej spojrzeć na Towarzyszy. A nawet myśląc potocznie o tych dwóch pojęciach można stwierdzić, że powstanie i rewolucja są do siebie podobne.
A dlaczego tak jest? Pozwólcie, że odwołam się do autorytetu mojego starego przyjaciela, czyli „Słownika socjologii i nauk społecznych” wydanego przez Wydawnictwo Naukowe PWN. Chciałbym przytoczyć fragment z definicji pojęcia rewolucja, który mam nadzieję bezpowrotnie rozstrzygnie tę kwestię:
„Trudno jednoznacznie odróżnić rewolucję polityczną i powstanie, chociaż niektórzy twierdzą, że termin rewolucja powinien być zarezerwowany dla tych przypadków, w których nowa elita rządząca próbuje dokonać fundamentalnych zmian w strukturze społecznej porewolucyjnego społeczeństwa, podczas gdy powstania są bardziej ograniczonymi wstrząsami politycznymi i kończą się jedynie zastąpieniem jednej grupy rządzącej przez drugą. Niewątpliwie granica między powstaniem a rewolucją jest równie nieostra, jak bardzo różne są zmiany społeczne, które następują w rezultacie przejęcia władzy.”
Co by jednak nie przedłużać tych naukowych dywagacji, chciałem zauważyć, że odwoływanie się do innych przemian społecznych niż rewolucja, wcale nie jest takim złym tropem. Wszystko zależy od tego jak pojmujemy dane sformułowanie. Co więcej, ta krótka refleksja skłoniła mnie do zadania sobie bardzo ważnego pytania, o czym właściwie są Towarzysze. Powierzchownie patrząc jest to gra o rewolucji. Na dodatek barwy podręcznika wskazują na bardzo konkretną ideologię stojącą za jej mocodawcami. Czy rzeczywiście tak jest? Postaram się udzielić wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie. Moim zdaniem Towarzysze to gra, która opowiada o przejmowaniu władzy. Jej mechanika jest tak skonstruowana, że mimo wszystko rewolucja jest jedną z możliwości – nie jedyną.
Mechanizm narastania niepokoju społecznego
Czytając pierwsze rozdziały podręcznika do Towarzyszy miałem poczucie, że jest to fajna gra, zbudowana na mechanice PbTA, która w zasadzie niczym poza kontrowersyjną szatą graficzną się nie wyróżnia. Aż natrafiłem na podrozdział „Pathways to revolution”. To jest mechanika, która mnie kupiła. A zarazem udowodniła, że ten system ma coś więcej do zaoferowania.
Polega ona na tym, że po każdej rozegranej sesji, kiedy skończą się sceny fabularne drużyna siada i podsumowuje swoje osiągnięcia. Analizuje swoje dokonania w pięciu kategoriach, które zarazem są drogami do przejęcia władzy, bądź inaczej nazywając, obszarami działania rewolucji. Są to: Siła, Organizacja, Zapał, Terror, Solidarność (Force, Organization, Zealotry, Mayhem, Fellowship).
Kiedy gracze wraz z prowadzącym ustalą w jakich obszarach podejmowali działania podczas minionej sesji wykonują rzut na podniesienie poziomu zaawansowania w tej dziedzinie. Wraz z każdym osiągniętym sukcesem sytuacja w społeczeństwie dojrzewa do tego, żeby nastąpiła zmiana władzy. Pozostaje otwarta kwestia wyboru drogi. Bardzo fajne jest też to, że równocześnie można rozwijać się w każdym z tych obszarów, więc aż do końca pozostanie niewyjaśniona sprawa zakończenia.
Co więcej, podręcznik w przystępny sposób opisuje kolejne etapy zaawansowania, dając wskazówki jak opisywać tło, otoczenie i zachowanie społeczeństwa. Myślę, że jest to bardzo pomocne, zarówno dla początkujących jak i doświadczonych prowadzących. Pozwala dobrze wyważyć na co można, a na co nie można sobie pozwolić na danym etapie gry. Komuż z nas nie zdarzyło się czasem przeszarżować?
Dlaczego nie tylko rewolucja?
Towarzysze przewidują pięć dróg prowadzących do próby przejęcia władzy. Cztery z pięciu mogą, w moim odczuciu, doprowadzić do wybuchu rewolucji. Każda z nich może okazać się koniec końców krwawa, ale wcale taka mnie musi być. O czym zaraz postaram się Was przekonać. Warto jeszcze nadmienić, że jedna z tych ścieżek – organizacja, nie skończy się rewolucją. A dlaczego tak jest, napiszę na samym końcu.
Zacznijmy zatem od dwóch najbardziej stereotypowych dróg prowadzących do przejęcia władzy w wyniku rewolucji, czyli siły i terroru. Obydwie ścieżki dopuszczają używanie przemocy oraz rozlewu krwi. Różnią się, co do sposobu i częstotliwości. Jedno jest jednak pewne – władza na takie działania odpowie dosadnie i w analogiczny sposób, więc konflikt będzie eskalował, aż doprowadzi do sytuacji, w której żadna ze stron nie będzie mogła się wycofać z otwartej walki. Wybuch zbrojnej rewolucji jest w tym przypadku nieunikniony.
Kolejne dwie drogi, które są znacznie bardziej zniuansowane, to zapał i solidarność. W zasadzie zastanawiam się, czy można je razem rozpatrywać, bo znacznie się od siebie różnią. Ale z drugiej strony prowadzą do pokojowego przejęcia władzy, a to jest najważniejsze dla naszych rozważań. Jeżeli władza nie będzie używać przemocy przeciwko pokojowym wiecom, to nie doprowadzi do konfliktu zbrojnego, czyli finalnym efektem będzie ustąpienie rządzących pod naporem opinii publicznej i społeczeństwa. Myślę, że polskie tłumaczenie „Solidarność” wzięło się tutaj nie przez przypadek. Wystarczy przywołać pracę prof. Staniszkis „Samoograniczająca się rewolucja”, która dowodzi, że wydarzanie w Polsce w latach 80 miały znamiona rewolucji. Z drugiej strony w przypadku zapału warto przywołać wszystkie kwietne/kolorowe rewolucje z byłych republik socjalistycznych, gdzie ludzie uzbrojeni w kwiaty, gromadzący się w miastach, wywierali taki nacisk, że władza ustępowała. Taka sytuacja miała miejsce w Gruzji – rewolucja róż, na Ukrainie – pomarańczowa rewolucja, czy w Kirgistanie – tulipanowa rewolucja. Można by mnożyć przykłady. Warto jednak na koniec zauważyć, że działa tutaj zupełnie inny mechanizm, niż w przypadku siły i terroru. Ta wielowymiarowa koncepcja sprawia, że granie nabiera zupełnie innego wymiaru.
Dochodzimy do najbardziej problematycznego z mojej perspektywy obszaru, czyli organizacji. Uważam, że rozwijanie partii, czy innego organu, który przejmie legalnie władze, nie prowadzi w żaden sposób do rewolucji. Taki proces nazwałbym ewolucją, ponieważ nie nosi znamion wywracania istniejącego systemu i porządku. Działanie w ramach istniejącego porządku ciężko określić mianem przewrotu, czy drastycznej zmiany. Dodanie tej ścieżki do Towarzyszy sprawia, że nie jest to gra stricte o rewolucji.
Warto jeszcze na koniec przywołać słowa autora, który w ostatnim rozdziale zachęca do tego, żeby tworzyć autorskie settingi i dopasowywać grę do własnych potrzeb. Jedną z kwestii, którą porusza, jest zamiana rewolucji na ruch oporu, czyli rozegranie kampanii w klimacie przygotowań do powstania. Myślę, że tym samym potwierdza fakt, że nazwa Towarzysze jest nieco zawężająca w kontekście mechaniki i problemów, które mogą być poruszane podczas gry. Jednocześnie ten tytuł pasuje idealnie do drugiego bardzo ważnego aspektu, czyli drużyny.
Władza, czy ideały
Tutaj dochodzimy do sedna tych rozważań. Cała idea Towarzyszy kryje się nie tylko w mechanice dochodzenia do władzy, ale także w ideałach, a może przede wszystkim w nich. To właśnie wartości i przekonania odpowiedzą finalnie na pytanie, czy ta gra będzie o rewolucji i jaka ona będzie. Co ciekawe nie dowiemy się tego podczas samej kampanii, bo nasza drużyna w jej trakcie będzie walczyć o zmianę świata na lepsze. Od nich zależy wybór środków i sposobów. To oni wyznaczą sobie granice, bądź wręcz przeciwnie – zrezygnują z nich. Jednak efekt nie zostanie skonsumowany. Mechanicznie gra się kończy w momencie przejęcia władzy. A tak naprawdę wtedy rewidowane są poglądy rewolucjonistów i jak to się potocznie mówi – wychodzi szydło z worka. Jednak wierzę, że bohaterowie spróbują wcielić swoje ideały w życie, że dokonają jakiejś istotnej zmiany społecznej.
Podsumowując, Towarzysze to gra, która mechanicznie opowiada o przejmowaniu władzy. Prowadzą do niej różne drogi i niekoniecznie całość musi się skończyć rewolucją. Myślę, że równie dobrze na tej mechanice można rozegrać wspominanie na początku powstanie, czy nawet rozegrać ciekawą kampanię wyborczą. Jednak najważniejsze dla samego grania są wartości i ideały, które wyznają bohaterowie. Tylko jeden playbook jest przewidziany dla zawodowców, oportunistów, którzy podczepiają się pod walkę o władzę dla swoich partykularnych korzyści. Reszta dąży do spełnienia swoich marzeń w imię ideałów i wyższych wartości.