A pamiętasz jak?

A pamiętasz jak?

Pamiętasz jak to się zaczęło?

To było jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Rzecz się działa na mazurskiej wsi, na polu namiotowym obok Krutyni. Siedziałem z boku, chyba przed namiotem i słuchałem jak starsi grali w Warhammera. Pamiętam, że walczyli z trollami, które zaatakowały ich karawanę. Była to naprawdę długa walka. Wydaje mi się, że nie szło im podczas tego starcia, dlatego to tyle trwało.

Chociaż na tym samym wyjeździe my, młodsi załapaliśmy się na osobna przygodę, to właśnie ta walka z trollami utkwiła mi w pamięci. Może stąd się wzięło moje marzenie, żeby zostać zabójcą trolli. W końcu czym skorupka za młodu nasiąknie, tym trąci na stare lata. Właśnie jestem w trakcie spełniania tej młodzieńczej fantazji. Już trzeci rok zaczęliśmy, jak mój krasnolud, Trak, szuka chwalebnej śmierci.

Jeżeli miałbym wskazać jeden moment, kiedy to się zaczęło to byłby właśnie ten.  Ta walka z trollami.

Pamiętasz coś jeszcze z tamtych czasów?

Mam w głowie kilka urywków, bardziej obrazów niż długich historii. Pojedyncze momenty, które utkwiły mi w pamięci. Z tego samego miejsca, to znaczy z Babięt, pamiętam jeszcze rodzeństwo – on był mistrzem gry, a ona chciała być uczennicą czarodzieja. Rzuciła kostkami i naprawdę wypadł ten wymarzony wynik. Wiem, bo obserwowałem całą scenę. Jednak brat akurat szukał czegoś w księdze. Uznał, że skoro nie widział, to musi powtórzyć ten rzut. To był prawdziwy dramat. Dziewczynie zrobiło się strasznie przykro. Pozostali gracze się zeszli przekonywać go, żeby dał spokój, ale on był twardy. Wiem, to może się wydawać dziwne, ale jak ktoś ma piętnaście lat, to to jest poważna sprawa i koniec. Nie należy z tym dyskutować.

Drugim ważnym wspomnieniem były spacery po wałachach nad Wisłą. Mój kuzyn, osiem lat starszy, opowiadał mi o Świecie Mroku. Pamiętam, że podczas każdego spaceru poznawałem klany Wampirów i pomysły na bohaterów niezależnych. Jeden Malkavian do dzisiaj utknął mi w pamięci. Po dziś dzień żałuję, że byłem za młody, żeby zaprosił mnie na swoją sesję. Kto wie, jakby to wpłynęła na moja erpegową historię.

To wszystko się osadzało. Zostawało.

Czy pamiętasz swoją pierwszą przygodę jako mistrz gry?

Nie, zupełnie nie. To było tak dawno temu. Zresztą moje początki były jeszcze w podstawówce, więc  miało to niewiele wspólnego z tym, jak teraz przygotowuję się do grania, jak staram się prowadzić narrację. Myślę, że większość mistrzów gry ma za sobą takie wstydliwe początki, kiedy bardzo się chciało, ale nie do końca wiedziało jak.  

Z perspektywy czasu wydaje mi się, że to był bardzo ważny okres w moim życiu, ale z zupełnie innego powodu. Dla mnie i dla moich kolegów, to było spajające doświadczenie. Pewien fundament, na którym zbudowaliśmy naszą znajomość. Do dzisiaj wspominamy niektóre z tych historii. Poza tym to młodzieńcze granie, przynajmniej w moim przypadku, bardzo poszerzyło mi horyzonty. Co ciekawe w gimnazjum większość moich kolegów postanowiła mistrzować, więc każdy musiał mieć swój system. W związku z tym dużo się wtedy grało, naprawdę dużo. Na stole były takie tytuły, jak Earthdawn, Gasnące Słońca, Warhammer, D&D, Wilkołak: Apokalipsa, Neuroshima… Aż dziw, że były takie systemy, które nam umknęły, jak Zew Cthulhu, czy Legenda pięciu kręgów.

To może zapytam nieco inaczej, od kiedy jesteś zadowolony z tego jak mistrzujesz?

To bardzo trudne pytanie. Nie mogę powiedzieć, że był jakiś moment, od którego nagle poczułem, że to jest to i że dotarłem na Everest prowadzenia przygód. Zawsze jest coś, co można poprawić, dopracować. Zresztą przykład himalaizmu jest tutaj podany nie bez powodu, bo moim zdaniem on pasuje jak ulał. Jeżeli chce się dobrze mistrzować, to trzeba ciągle nad tym pracować. Osiągasz pewien poziom, potem przychodzi czas na refleksję. Musisz się cofnąć, żeby uchwycić właściwą perspektywę i tak ciągle, bo nawet jak osiągniesz szczyt. To już kolejne na ciebie czekają. Co ciekawe nawet ogromne doświadczenie i pieczołowite przygotowania nie zawsze uchronią nas od wpadek. Dokładnie tak jak w górach wysokich. Ale te trudne doświadczenia to też jest cześć bagażu, który ze sobą niesiemy. Lekcje, z których możemy wyciągnąć mądrość. Jeżeli jesteśmy na to gotowi.

Myślę, że wracając do gier fabularnych po dłuższej przerwie, stałem się bardziej świadomym mistrzem. Odrzuciłem młodzieńczą improwizację i postawiłem na solidne przygotowania i dłuższe kampanie. Myślę, że się to opłaciło. Jestem zadowolony z tej zmiany. Moi gracze również, skoro z niektórymi za rok będziemy obchodzić dekadę wspólnego grania.

W takim razie co się zmieniło przez te lata?

Najważniejsza jest zmiana podejścia. Każdej przygodzie poświęcam zdecydowanie więcej czasu, dzięki czemu mam lepsze efekty. Czuję się zdecydowanie pewniej w światach, które tworzę. Nie gubię się. Poza tym myślę, że na sposób prowadzenia ogromny wpływ ma doświadczenie życiowe. Im człowiek starszy tym więcej przeżył, przeczytał czy obejrzał. Odbył też więcej rozmów, co moim zdaniem ma kolosalne znaczenie. Bohaterowie niezależni stają się bardziej ludzcy. Przestają być jedno, względnie dwuwymiarowymi postaciami z kiepskich książek. To jest wspaniałe, zwłaszcza jeżeli ma się w pamięci obraz jak to wcześniej wyglądało.

Drugą dużą zmianą jest ponowny wzrost zainteresowania grami fabularnymi. Mam poczucie, że co i rusz, ktoś organizuje zbiórkę na kolejny system, którego nawet nie miałem czasu dobrze poznać. Trzeba podejmować błyskawiczne decyzje, żeby później nie być rozczarowanym. Za tym wszystkim idzie zwiększona ilość kanałów na youtubie, czy blogów. Jest bardzo dużo dobrych materiałów, z  których można korzystać. Dzieje się i warto z tego korzystać.

To skoro jest tak dobrze, to czy znajdzie się przestrzeń dla takiej inicjatywy, jak „Pazurem spisane”?

Myślę, że tak. Idea jest minimalistyczna. Dzielenie się refleksjami i doświadczeniem. To jest dokładnie to, co mogę zaoferować. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Mam nadzieję, że kolejne publikacje będą przyczynkiem do samodzielnych rozmyślań. Wzbogacą warsztat mistrzów gry. Pozwolą spojrzeć graczom z innej perspektywy.

W takim razie życzę powodzenia.

Dziękuję serdecznie.

A powiedz jeszcze na koniec, w co teraz gracie?

Sporo tego jest. To chyba przez pandemię ludzie zaczęli mieć więcej czasu. Mniej wyjazdów, więcej scenariuszy do zgłębienia. Na razie w to mi graj, ale zobaczymy, jak będzie później. Może zacznę od Traka. To mój mocno pokiereszowany zabójca trolli, który już dwa lata próbuje spotkać przeznaczenie. Jak na razie bezskutecznie. To jedyna rozgrywka, w której jestem graczem. W pozostałych mistrzuję. Gramy w Neuroshimę, Warhammera, Zew Cthulhu i Ostrza w Mroku. A w kolejce czekają kolejne systemy.

Nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze raz życzyć powodzenia i dużo czasu na granie.

Czas się zawsze znajdzie. Poza tym, taka wyczekana przygoda smakuje najlepiej.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.