Coraz głębiej w czeluści ziemi

Coraz głębiej w czeluści ziemi

Autorka: Ania Kozłowska

Przed drużyną pojawiło się wiele wyzwań. Wydawałoby się, że w obliczu zagrożenia, które nie wybiera rasy, lecz jest gotowe zniszczyć wszystkie szlachetne rody i tych maluczkich, drużyna łatwo zjednoczy szable, łuki i młoty. Nic bardziej mylnego… 

Współpracę z krasnoludami rozpoczęliśmy od próby oczyszczenia podziemi z zielonoskórych. Jeszcze przed przekroczeniem bram Przebiśnieżce przypomniało się, jak przed dwoma miesiącami wzburzony Gorm pojawił się w Browarze Erdinken mówiąc o kolejnych straconych w podziemiach.  Krasnoludka bała się, że jak gobliny skumają się ze Skavenami, to wrota padną i będą zgubieni. Nie pozostało nam nic innego jak zejść tam i spróbować swoich sił. Czy to odwaga, czy głupota? Kto to wie, ale zeszliśmy tylko we czwórkę.

Wrota się zatrzasnęły, im dalej w głąb tym mocniej otaczał nas zatykający odór mokrego szczurzego futra. Gdzieniegdzie dostrzegaliśmy patrole goblinów. Trafiliśmy na kolejne wrota, a za nimi gwar – armia zielonoskórych. Słychać dłuta, młoty, ewidentnie kopią tunel i raczej nie będzie on prowadził na zewnątrz tylko wprost do twierdzy krasnoludów. Stanęliśmy przed trudną decyzją – możemy sforsować drzwi i próbować stoczyć bój, choć żywi nie wyjdziemy. Rozsądek podpowiadał, że polegniemy zanim wyburzymy ich tunel. 

Druga opcja zakładała, że przedrzemy się niezbadanymi korytarzami, aby dostać się na wyższe piętro i wysadzić ich dzieło. To znacząco wydłuży czas, nie wiadomo, kiedy odnajdziemy właściwe miejsce i czy starczy nam zapasów, jednak mimo wszystko, to lepsza opcja. Skryliśmy się przed niejednym patrolem goblinów, ale nie udało się to w przypadku 5 gorów. Wielkie bestie z rogami i zwierzęcymi ciałami. To mogli być kiedyś ludzie, ale ciężko to stwierdzić. Fakt jest taki, że ledwo uszliśmy z życiem walcząc z nimi i pewne jest to, że jedyną szansą jest zawrócić i nabrać sił. Co też zrobiliśmy.

Krasnoludy prowadzą bitwy w różnych miejscach twierdzy, także nie możemy liczyć na wsparcie w postaci dodatkowych toporów, ale przynajmniej możemy liczyć na sprzęt. Dostaliśmy hełmy i trochę dodatkowej ochrony od Gorma oraz materiały wybuchowe od Gurnikssona. No i przecież są – Anton ze swoimi 4 podwładnymi: Mario, Olafem, Olkiem i Mordehaiem – pozostałości po dzielnych Krwawych Krukach. W tej historii przyjdzie im stoczyć ostatnią w życiu bitwę.

Skradając się, zachowując czujność i staczając kilka walk, nasza drużyna dotarła do skalnej półki, z której mogliśmy zobaczyć powstający tunel, budowany przez zielonoskórych. Choć zwykle sceptyczna i niepewna co do konieczności podejmowania tak niebezpiecznych działań przez naszą drużynę, to właśnie Gael została bohaterką. Podłożyła materiały wybuchowe ryzykując własnym życiem i dzięki niej tunel został zawalony. Niestety wybuch był na tyle potężny, że pochłonął też nas, zrzucając nas jeszcze głębiej i głębiej.

Wszyscy cali pomimo kamiennej lawiny! Gdzieś pośród kamieni słychać jęki, całe szczęście tym razem to nie wróg, tylko Bartolomeo, który uciekał z niewoli od szczuroludzi. Niestety, był zbyt ranny i wycieńczony, nic nie mogliśmy zrobić. Zagubieni, bez żywności, ranni, nie pozostało nam nic innego jak ruszyć przed siebie i odnaleźć drogę powrotną, w nadziei, że tak nie zakończy się nasze życie. 

Niejednokrotnie droga wybierała za nas – a to przepaść, a to zdeformowany i wypaczony krasnolud, magiczne komnaty. Szybko się okazało, że wybuch doprowadził do znaczącej zmiany topografii podziemi i niespodziewania kolejna lawina pochłonęła nas. 

I znowu stanęliśmy przed dylematem – co dalej? Z jednej strony komnata spaczenia, z drugiej zaś zapieczętowana od wieków, skrywająca zło i zniszczenie. Jacy byliby z nas bohaterowie, gdybyśmy nie postanowili pokonać zła. Wyskoczyła na nas bestia i ghule. W trakcie walki Gael i Przebiśnieżka zostały zepchnięte do komnaty spaczenia, które owładnęło ich umysły. Popędziły przed siebie, trochę czasu zajęło zanim się otrząsnęły i odzyskały jasność umysłu, na szczęście szybko odnalazły drogę do Olivii i Edmunda. Pokonaliśmy wrogów, a nagroda była tego warta, abyśmy ponownie zaryzykowali nasze życie. W komnacie znajdował się ołtarz, a za nim obraz Khaine’a wyłaniającego się z jeziora z krwi. Trafiliśmy do jego świątyni, a w niej odnaleźliśmy esencje Krella! Edmund ukrył ją i wtedy nastąpił kolejny zwał. Trafiliśmy do komnaty z nieskazitelnie czystym i niezmąconym strumieniem wody. Niepewni, ale spragnieni po kolei napiliśmy się ze źródła. Pierwszy zrobił to Edmund, jego oczy zaszkliły się, a w głowie wybrzmiała… no właśnie, może przepowiednia? Przyszłość pokaże. Słowa, które każde z nas usłyszało, brzmiały następująco:

Edmundzie: „napijesz się z nieczystego kielicha zepsucia”

Gael: „w pustce serce we słabnie”

Przebiśnieżko: „rytm bębna zaprowadzi cię do grobu”

Olivia: „kres żywota twego nie będzie twoim końcem”.

I tak dotarliśmy do wrót, za którymi znajduje się armia zielonoskórych. Dokładnie ta sama, która budowała tunel, niestety znaleźliśmy się całkowicie po przeciwnej stronie ich obozu, a tym samym wejścia do twierdzy krasnoludów.

Tym razem nie mamy zbyt dużego wyboru, co zrobić. Za nami patrole goblinów, przed nami pojedyncza komnata ze skrzynkami, kocami i zepsutym jedzeniem, a ludzie, którzy tu obozowali lub byli zniewoleni już nie żyją. Pośród trupów jest Bard, jeden z chłopców z Grani. Zmęczeni, głodni – nie ma na co czekać. Jest jeszcze jedna komnata, a w niej cele – uwalniamy krasnoluda Gejzera, Lufę, Manfreda Bolau. Gejzer informuje Przebiśnieżkę gdzie są zniewolone krasnoludy i wpadamy do komnaty pełnej zielonoskórych i goblinów. Uwalniamy jeszcze 4 krasnoludy, ale już widzimy, że nie damy rady uratować wszystkich. Przeciwników jest zbyt dużo, krasnoludy zbyt zmęczone. Otwieramy ich cele, ale nie damy rady ich wynieść. Biegniemy dalej i wtedy trafiamy na oddział zielonoskórych w piórach dosiadających wielkich chrabąszczy. Na samym środku jest szaman. Wokół co najmniej 40 zwierzoludzi. Z początku rozdzielamy się, połowa na szamana, połowa na zwierzoludzi, ale jedyne co może nas uratować to ucieczka. Lufa kompletnie oszalał i próbuje zabić Olivie. Próbujemy użyć ognia, okazuje się, że zwierzoludzie się go boją. Pędzimy do przeciwległych wrót, dopadamy do bram krasnoludzkiej twierdzy wraz z nami Manfred i Gejzer. Żyjemy! 

Photo by Jez Timms on Unsplash

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.