Deviria w służbie rewolucji
Ku własnemu zdumieniu postanowiłem jeszcze na trochę powrócić do Dominium. Naprawdę pisząc tekst o niewydanych dodatkach byłem przekonany, że to koniec, ale życie lubi zaskakiwać. W związku z tym, ze sierpień upłynął pod znakiem gier fabularnych, inspiracje i nowe pomysły pojawiały się w zasadzie każdego dnia. Najczęsciej przybierały mniejszą formę, ot zwykła zahaczka do wykorzystania. Jednak zdarzały się takie dni, kiedy niewielki pomysł zaczynał kiełkować by przerodzić się w całkiem intrygujący projekt.
Pomyślałem jakiś czas temu, że fajnie byłoby połączyć stare z nowym, sprawić że świat Dominium na nowo ożyje. Dla tych, którzy są tutaj pierwszy raz należy się krótkie wyjaśnienie. Otóż w pierwszej połowie wakacji podjęliśmy wyzwanie, jakim była gra w Monastyr. Niestety, zgodnie z opiniami, okazało się, że mechanika nie jest najmocniejszą stroną tego systemu. To jest duży eufemizm. Jakby ktoś chciał więcej poczytać na ten temat to zapraszam do poniższych artykułów:
Powróćmy jednak do sedna sprawy. Otóż od niedawna oficjalnie, wcześniej tylko w skrytości ducha patronuję polskiemu wydaniu gry fabularnej Towarzysze. Powoli zgłębiam tajniki samego systemu. Jednak koncepcja walki w imię wartości przeciwko opresyjnej władzy wzbudza we mnie lekki dreszczyk emocji. Oczywiście, jako gra fabularna. Wydaje mi się, że to coś nowego, co oferuję konkretny pomysł na kolejne sesje. Z pobieżnego przeglądy mechaniki mogę stwierdzić, że PbtA pasuje do tego tematu. Rewolucja jest czymś dynamicznym, co nieustająco się zmienia wraz z rozwojem samej sytuacji, dlatego mechanika, która wymaga pewnej improwizacji zarówno od osoby prowadzącej, jak i graczy, w moim odczuciu, się tutaj sprawdzi.
Tak, jak wspominałem dopiero zgłębiam sam setting, więc pomyślałem, dlaczego by nie skorzystać z czegoś, co już dosyć dobrze poznałem, co znają moi gracze i przede wszystkim czegoś co tkwi niczym zadra w moim sercu. Oczywiście chodzi o świat Monastyru, czyli Dominium. Cały czas mam takie poczucie, że przygoda, która tam przeżyliśmy była za krótka i niezbyt satysfakcjonująca. Chociaż tak jak pisałem jest tam bardzo dużo białych plam, ogromna przestrzeń do wypełnienia treścią, to mimo wszystko ten świat przyciąga niczym magnes. Dlatego właśnie postanowiłem połączyć stare z nowym, a moi gracze odpowiedzieli na wezwanie bez chwili zawahania.
Skoro wstęp już mamy za sobą czas powrócić do samego Dominium i zastanowić się, kiedy nadejdzie tam czas na rewolucję. Warto też od razu odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie ona ma szansę wybuchnąć. Przede wszystkim muszą być spełnione trzy warunki:
- W danym państwie istnieje silna władza.
- Władza, bądź jej przedstawiciele ciemiężą poddanych. Pojawia się jakaś uciskana grupa społeczna.
- Istnieje jakaś opozycja gotowa walczyć o swoje przekonania.
Zgodnie z narracją w podręczniku, nie ma takiej sytuacji. Zresztą autorzy bardziej skupiają się na napięciach pomiędzy państwami i na licznych frontach walki z ciemnością. Dlatego, żeby myśleć o rewolucji trzeba ją sobie nieco przygotować. Doprowadzić historię Dominium do takiego momentu, kiedy to będzie możliwe. Warto też zauważyć, ze istnieje różnicą pomiędzy sytuacją rewolucyjną, kiedy istniej możliwość jej wybuchu i samą rewolucją. W tym tekście chciałbym się skupić na przygotowaniu settingu do takiej sposobności. To, czy wybuchnie pozostawiam w rękach mojej drużyny. Zazwyczaj musi być jakiś trigger, który sprawi, że ludzkie serca zapłoną i lud ruszy na barykady.
Skąd w ogóle pomysł, że Dominium nadaje się do przeprowadzenia rewolucji? Pierwszym i najważniejszym powodem jest silna centralizacja kościoła. Tym, co spaja ludzkość jest wiara w Jedynego, a co za tym idzie wszechobecność instytucji religijnych i ich znacząca władza. Wystarczy odnieść się do sytuacji w Kordzie, gdzie rządzą inkwizytorzy. Mamy tam do czynienia z bardzo silnym ośrodkiem przymusu, który rządzi poprzez terror. Jak sami autorzy podręcznika wskazują, większość ludzi modli się tam ze strachu, a nie z poczucia wiary. Ci, którzy obawiają się o swoje życie uciekają do lasu, który może być potencjalnym miejscem gromadzenia się opozycji. Jednak nie uprzedzajmy faktów.
Instytucja kościoła pełni również naczelną rolę w Dominium. Jest zwornikiem, który spaja ludzkość, ale zarazem hamulcem rozwoju. Tylko mnisi mają dostęp do katedr, z których można czerpać nieprzebrane zasoby wiedzy. Warto jednak podkreślić, ze wszystkie odkryte sekrety Rodian przechodzą przez kościelne sito. Nie wiadomo jaka część tej wiedzy trafia do powszechnego obiegu. Niewątpliwie znaczna jej część pozostaje ukryta w kościelnych archiwach. W związku z tym mam także odczynienia z cenzurą i próbą aktywnego wpływania na postęp technologiczny. Kluczowe pytanie jakie się pojawia, to czy papież i jego podwładni wykorzystują tę wiedzę? Czy to nie jej posiadanie jest gwarantem ich trwałości? To pytania, które warto sobie zadać przygotowując się do proponowanej przeze mnie modyfikacji. Na pewno w murach kurii, w siedzibie wielkiego inkwizytora są rozwiązania technologiczne znacznie wyprzedzające czasy obecne. Ważne jest, czy ta wiedza jest wykorzystywana.
Poza kościołem są dwie nacje, które mają dostęp do nowych technologii. Pierwszą z nich są Nordyjczycy, którzy jako potomkowie zdrajców Jedynego, nie mogą liczyć na zbawienie. Są przyjęci do Dominium w myśl zasady, żeby wrogów trzymać blisko. Gdyby na Półwyspie Pazura zapanował spokój, to Karia podjęłaby próbę pozbycia się Nordii. Dlatego jej władze wspierają wszelkie niepokoje, podsycając chociażby wojnę domową w Ragadzie. Im dłużej oko papieskie spogląda, gdzie indziej tym dla nich lepiej. Potencjalnie potomkowie Rodian mogliby się stać cennym sojusznikiem rewolucjonistów. Dodatkowo tak, jak wspomniałem wcześniej mają dostęp do zapomnianej technologii, którą się dzielą z Cynazyjczykami.
Cynazja sama w sobie idealnie nadawałaby się na państwo, które jako pierwsze wyrzeknie się Jedynego tyle, że im na tym nie zależy. Oni w ramach swojej państwowości wypracowali trwały sojuszy z Nordią i Eskrią, co gwarantuje im bezpieczeństwo na arenie międzynarodowej. Dzięki temu jej mieszkańcy mogą oddawać się mrocznym praktykom i patrzeć na wszystkich z góry. Nie potrzebują obalać władzy kościoła. Chociaż jakby ktoś się uparł, to i tam zmieściłby ten wątek rewolucyjny. Wystarczyłoby nieco podkręcić działania kościoła i zwiększyć ilość płonących stosów. Można na przykład założyć, że do stolicy przybył ambitny biskup, który postanowił wyplenić ciemność z serc mieszkańców. Wiele słyszał o swobodzie obyczajowej panującej w Cynazji i za punkt honoru postawił sobie, uporanie się z tym problem. Warto byłoby do tego, osadzić na tronie kogoś, kto nie wyobraża sobie życia bez Jedynego. Wtedy nowo przybyły hierarcha kościelny zyskałby silnego sojusznika, co niewątpliwie doprowadziłoby do ogromnych napięć w społeczeństwie. Pozostaje jednak obawa, czy całość nie skończyłaby się jakimś rokoszem, a nie rewolucją. To mogłoby dodatkowo wzbogacić scenariusz, bo towarzysze musieliby się pilnować, żeby nie stać się narzędziem w rękach możnych.
Warto jeszcze na chwilę powrócić do drugiego państwa, które ma dostęp do zapomnianych technologii, bo tak bym częściowo rozumiał informację o dostępie do artefaktów deviria, czyli do Eskrii. Nawet jeżeli jest to interpretacja na wyrost, to sam dostęp do magicznych przedmiotów zapewnia przewagę. Tym samym dla wszystkich nieznających mapy Dominium powstaje nam trójkąt państwa wzajemnie się wspierających i polegających na sobie. Gotowy sojusz do uwolnienia się spod jarzma Jedynego. Jednak tak jak wspomniałem te wszystkie przyczynki byłby dobre do odgrywania kampanii wojennej albo jakiegoś przewrotu pałacowego, ewentualnie puczu. Nie jest to sytuacja rewolucyjna. Chociaż warto myśleć o tych trzech państwa, jako o potencjalnych sojusznikach dla naszych buntowników, zwłaszcza, że Eskria jest krajem wyspiarskim. Ma jedną z trzech najlepszych flot wśród ludzi.
Reasumując upatrywałbym sytuacji rewolucyjnej w Monastyrze w dążeniu do uwolnienia się spod jarzma kościoła. Odrzucenia paradygmatu Jedynego i jego zasad na rzecz ludzkiej wolności. Możliwości świadomego wyboru swojej drogi i nie dzielenia świata na czarny i biały. Na podstawie tego rysują mi się dwa miejsca, w których mogłoby dojść do wybuchu rewolucji, to Kord i Karia. Analogicznie przygoda w kraju inkwizytorów będzie ciężką i wymagającą próbą. Natomiast wrzenie w papieskiej stolicy będzie wymagać od mistrza gry przygotowania całej kurii i zastanowienia się nad tym, czym kościelni podpadli ludowi. Mimo tego myślę, że warto poświęcić na to czas, żeby nasz przewrót, nasza uliczna walka nabrała wiarygodności.
Dominium jest na tyle rozległe i zróżnicowane, że można znaleźć więcej ciekawych miejsc, gdzie mogłoby dojść do takich sytuacji. Dwa, które mi się same nasuwają w tej chwili, to Matra i Ragada. Gdyby w kraju kuzynek pojawił się jakiś młody i ambitny mężczyzna, to mógłby zacząć buntować pozostałych. Sprawić, że chcieliby dorównać pozycją szlachciankom. Uwierzyliby, że ich głos ma znaczenie. To jest prosty motyw i pewnie dużo łatwiejszy do zagrania. Jest jeden prosty powód, który doprowadzi do wrzenia w kraju.
Zdecydowanie ciekawsza w tym kontekście wydaje się Ragada. Gdyby hipotetycznie przyjąć, że wreszcie po wielu latach wojny domowej nastał pokój, okupiony krwią i tysiącami istnień, to dalej pozostałby ktoś niezadowolony. Wcale nie mam na myśli strony przegranej. Chociaż oni też pewnie nie należeliby do szczęśliwych i w imię zemsty mogliby poprzeć rewolucjonistów. Grupą, o której pisze są mieszczanie. Przez lata wojny ich biznesy upadły, domy zostały zrujnowane, stracili członków rodzin. W zasadzie muszą zaczynać wszystko od nowa. Mają dosyć ciemiężącej jej szlachty, rekwizycji i podatków. Bardzo przypomina mi to stan przed wybuchem rewolucji francuskiej. Pisząc te słowa nie wiem na co zdecydują się moi gracze, ale jedno wiem na pewno sprawdzimy czy da się wywołać i przeprowadzić rewolucję w Dominium. W pierwszej połowie października zaplanowaliśmy wyjazd, na którym ogramy ten temat. Spodziewajcie się solidnego raportu po sesji. Myślę, że nowa mechanika i z góry wybrany motyw pozwoli wyjąć mi wreszcie tę zadrę z serca .
Dodaj komentarz