Do boju Krawe Kruki

Do boju Krawe Kruki

Autorka: Ania Kozłowska

Sześćdziesięcioro jeden poległych, wśród nich jeden podoficer – Jozef wraz z całym swoim oddziałem. Stojąc nad grobami, pojawia się pytanie, czy tak duża liczba ofiar była niezbędna? Ale zacznijmy od początku.

Zgodnie z rozkazami, wyruszyli. Salundra z drużyną i Krwawymi Krukami. W sumie osiemdziesięcioro ludzi. Zadanie, pozornie łatwe, mamy pomóc odeprzeć atak zielonoskórych na Schluesselschloss. Tylko, czy niedoświadczona Pani Kapitan umiejętnie przeprowadzi szturm na nieprzyjaciół? Rozkaz to rozkaz szczególnie dla młodej dziewczyny aspirującej na rycerza. W dodatku, u jej boku są przyjaciele, którzy nie jedno już przeszli…

Choć wszyscy bardzo się starają, widać chaos w podejmowanych decyzjach. Człowiek, który wyruszył na zwiad przepadł. Przed nami, pod boczną bramą Schluesselschloss widać cały obóz zielonoskórych. Atakują również z gór. Rusza drugi zwiad, tym razem pod dowództwem Bercika. Niestety, po nich również ślad gnie. Czas mija i trzeba podjąć jakieś decyzje. Mądrze byłoby rozbić obóz, zaplanować atak, skontaktować się ze Schluesselschlossami, ale nie takie wydaliśmy rozkazy. Przystąpiliśmy od razu do ataku. Farrenstra, Olivia i Anton z oddziałem udali się w stronę gór, aby zniszczyć trebusze. Salundra, Kurt i Hans z oddziałem zaatakowali obóz od frontu, a oddziały kuszników – Jozefa i  Benjamina – z lewej i prawej. W trakcie marszu na trebusze ekipa trafiła na Bercika. Okazało się, że zwiad został zaatakowany przez gobliny, ale wcześniej Bercik wypatrzył, że obóz zielonoskórych ma wielki ołtarz pośrodku, który wydaje się być ważny dla goblinów, a ich wódz dosiada trolla z wilczym pyskiem. 

Atak od strony gór był dobrym pomysł, choć nie mogliśmy przewidzieć, że spotkamy tam wielkiego trolla, którego rany szybko się regenerują. Na szczęście z pomocą przyszło nam troje elfów, co najmniej jednemu z nas uratowali życie. Nie byli chętni, żeby dołączyć do naszej walki, ale zdradzili Farrenstrze, gdzie zielonoskórzy mają rozbite obozy, a także symbol jaki noszą gobliny – zamazana twarz, która może oznaczać tylko jedno – zjednoczenie się sił ciemności, a może nawet powrót Konstantina von Drachenfelsa. Dowiedzieliśmy się też, że największa armia idzie na Karak Azgaraz.

Udało się! Trebusze zniszczone. Pierwsza bitwa stoczona, a zwycięstwo zdecydowanie podniosło morale. Jednak wszyscy zdajemy sobie sprawę z dysproporcji sił. Dlatego zdecydowaliśmy się na pojedynek wodza z Panią Kapitan. Olivia, Farrenstra i Bercik udali się pod bramę główną zielonoskórych, aby rzucić wyzwanie wodzowi. Tym razem, jednak, los się od nas odwrócił. Zamiast wodza i pojedynku, stanęliśmy oko w oko z goblinami pędzącymi na nas na ogromnych dzikach. Było ich 5, a może 6. Kto by to dziś pamiętał. Mimo sprytu Bercika, strzałom Farrenstry i fechtunkowi Olivii ledwo uszliśmy z życiem, znowu. 

Dwa dni na wypoczynek i opracowanie nowej strategii dały nam upragnione zwycięstwo, ale też wielu poległych. Postanowiliśmy przypuścić atak z prawej strony obozu, pod dowództwem Salundry, tak aby odwrócić uwagę zielonoskórych od jego środka. W tym czasie Bercik, Farenstra i Anton z garstką swoich ludzi mieli podkraść się do obozu od lewej i spalić ołtarz. Olivia, natomiast, czekała pod bramą główną na wodza. Minuta, za minutą, a pod bramą główną cisza. Świadomość, że gdzieś tam przyjaciele mogą już nie żyć sprawiła, że Olivia nie mogła dłużej czekać. Ruszyła. Zapach dymu wskazywał na to, że misja się udała. I faktycznie, mniejszy ołtarz płonął, ale pozostał większy, a Farrenstra i Bercik nie byli sami. To był strzał w dziesiątkę! Wódz ruszył na nas. Pozostało tylko wspomóc się nieco grzybkami orków i stoczyć tę walkę na śmierć i życie. 

Image by Alexa from Pixabay

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.