Dobre opowieści wzajemnie się tworzą

Dobre opowieści wzajemnie się tworzą

Często mówi się, żeby brać z innych opowieści to, co dobre i wplatać w swoje scenariusze. Sycić nimi odgrywanych bohaterów. Wykorzystywać ciekawe pomysły. Generalnie, żeby nie bać się czerpania inspiracji, a czasem nawet kopiowania pewnych elementów, które przypadły nam do gustu. W zasadzie otaczają nas tysiące opowieści. Storytelling stał się tak popularny, że używa się go podczas szkoleń, produkowania reklam, czy opowiadania o otaczającej nas rzeczywistości. Patrząc na to od nieco bardziej naukowej strony można by użyć pojęcia dyskursu, ale czy w zasadzie nie jest on tym samym. Czy w tym wszystkim nie chodzi o stanie się narratorem życia?

Właśnie dobiegła końca moja kilkuletnia przygoda z Gomorrą, serialem o włoskiej Kamorze wyprodukowanym przez HBO. Wiele lat zajęło mojemu przyjacielowi przekonanie mnie, że warto obdarzyć go zaufaniem. Początki były trudne. Mimo licznych wydarzeń w pierwszych odcinkach nie nazwałbym akcji wartką i pochłaniającą. Fabuła rozkręcała się powoli niczym szemrzący górski potok. Dopiero z czasem przerodziła się w rwącą rzekę naznaczoną kataraktami i gdzieniegdzie wodospadami.  Do tego stopnia dałem się porwać tej historii, że na piąty sezon czekałem z ogromną niecierpliwością. Jak tylko pojawiły się już wszystkie odcinki na platformie streamingowej usiadłem do oglądania. Pewnie znacie to uczucie osamotnienie kiedy jakaś dobra opowieść bezpowrotnie się kończy. Potrzeba czasu, żeby ją przetrawić i znaleźć w sobie miejsce na kolejną. Czasami zdarza się to kilka razy do roku, a czasami rzadziej. Nie jest łatwo natrafić na taką historię.

Ciężki klimat kryminalnych seriali

Gomorra finalnie kupiła mnie niesamowitym klimatem. Powoli budowana fabuła, wyraziści bohaterowie i napędzająca całość muzyka sprawiły, że każdy odcinek oglądałem w ogromnym napięciu. Chociaż momentami miałem wrażenie, że za bardzo przeżywam rozgrywające się na ekranie sceny. Warto wspomnieć, że serial jest bardzo brutalny i dosłowny. Nie pozostawia wielu niedomówień. Jeżeli ktoś jest torturowany, bądź ginie to jest to wprost pokazane. Myślę, że dla części odbiorców może to być odrzucające. Rozumiem.

Spróbuje poszukać teraz odpowiedzi na pytanie, co sprawiło, że ten klimat jest taki doskonały. Często podczas oglądania towarzyszyła mi taka myśl – chciałbym, żeby na moich sesjach kryminalnych była taka atmosfera. Zastanawiałem się, jak to uzyskać. Dlatego właśnie postanowiłem odkopać fundamenty tej opowieści. Liczę na to, że część z nich uda mi się wykorzystać podczas tworzenia własnych scenariuszy, a w najgorszym wypadku tylko podczas grania przy stole.

Spójność opowieści

Najważniejszą cechą dobrej opowieści jest spójność. Bez niej cała historia rozłaziłaby się w szwach. To właśnie ona sprawia, że historia od początku do końca jest wiarygodna. Bohaterowie Gomorry są bezwzględni do tego stopnia, że momentami bardzo chciałem żeby odpuścili. Skończyli robić to, co robią. Jednak gdyby nastąpiła ta zmiana, opowieść załamałaby się. Przestałaby być fascynującą historią Kamorry. Od pierwszego odcinka mamy poczucie, że to nie są przelewki, to jest totalna walka o władzę i dominację. Ludzie życie jest tańsze niż narkotyki, które sprzedają na ulicach. Zresztą ilość bohaterów, która przewinęła się przez te pięć sezonów jest niesamowita. Niczym lista poległych na wojnie.

Warto również wspomnieć tutaj o Peaky Blinders. Kolejny serial, który darzę ogromną estymą i bardzo życzyłem sobie, żeby nasze sesje w Ostrza w Mroku miały jego klimat. Niestety to nam nie wyszło. Jednak nie zrażam się tym niepowodzeniem, liczę że i na to wreszcie przyjdzie pora. Thomas Shelby jest skutecznym przedsiębiorcą, ale ogranicza go to, że wychował się w biednej dzielnicy Birmingham. Drugim jego ciężarem jest rodzina. Potrafi im naprawdę wiele wybaczyć. Czasami na własną szkodę. Jednak już w pierwszej odsłonie poznajemy jego słabości, które scenarzyści doskonale rozgrywają przez kolejne sezony. Uwydatnia się to zwłaszcza w  ostatnim, który wyszedł. Tommy, chłopak z ulicy, mimo nieprzeciętnego umysłu daje się zaszachować sprawnym politykom. Po prostu brakuje mu pewnych kompetencji. Znowuż mamy do czynienia ze spójną koncepcją. Postacie poruszają się w obrębie konwencji i nakreślonych im wcześniej osobowości.

Wiarygodni bohaterowie

Tutaj przechodzimy do drugiej, najważniejszej kwestii, czyli postaci. Bez nich każda historia byłaby niepełna. Muszą być wiarygodni w tym, co robią i podążać po łukach fabularnych, które im napisano. Przełożenie tego na gry fabularne będzie niesamowicie trudne. W końcu to bohaterowie tworzą nasze opowieści i chwała im za to. Niejednokrotnie w zeszłym roku przekonałem się o tym, że wspólnie tworzone historie są o wiele lepsze od tych pisanych w samotności. Tutaj pojawia się pytanie – co możemy zrobić, żeby postacie naszych graczy spełniały te kryteria. Przede wszystkim warto wszystko obgadać podczas sesji zero. Ustalić w co chcemy grać i jakiej konwencji oczekujemy od naszej kampanii. To pozwoli nam stworzyć wspólne wyobrażenie opowieści. Przed rozpoczęciem naszych przygód jako gang motocyklowy w Neuroshimie, poprosiłem graczy żeby rzucili okiem na Synów Anarchii. Ci, którzy to zrobili poczuli ten klimat i każdorazowo wzbogacają nasze spotkania.

Staram się również prowadzić rozmowy o bohaterach pomiędzy sesjami. Tak, żeby dobrze zrozumieć, czego oczekują osoby zgromadzone przy stole. Jakie mają motywacje, jakie cele chcą osiągnąć i wreszcie jakie zasady im przyświecają. Są systemy, które wpisują to na poziomie tworzenia postaci. W Mysiej Straży już na tym etapie określamy najważniejsze wyznaczniki postępowania członków patrolu. To zdecydowanie ułatwia zadanie podczas planowania misji. Jednak nawet jeżeli tego nie ma, warto rozmawiać między sesjami. Właśnie jesteśmy w trakcie planowania nowego sezonu w Warhammerze. Postanowiłem oddać duża część tych przygotowań w ręce graczy. Tak, żebyśmy razem go stworzyli, żeby byli emocjonalnie zaangażowani. Zależy mi na tym, żebyśmy wspólnie stworzyli fundamenty naszej opowieści. Warto też co jakiś czas wracać do naszych ustaleń. Weryfikować, czy dalej są aktualne, czy może jednak coś uległo zmianie.

Jako gracz mam potrzebę opowiadać o swoich motywacjach w fikcji. Wydaje mi się, że warto czasem zatrzymać się i porozmawiać w karczmie o tym, czego oczekujemy od życia. To zdecydowanie zmniejsza pulę nieporozumień i nawet jeżeli finalnie nie osiągniemy zgody, to przynajmniej przestajemy czuć się zagubieni, bo wiemy z czego wynikają działania naszych towarzyszy. Wydaje mi się to ważne. Staram się też czasami wpuścić współgraczy do głowy mojego bohatera, żeby wiedzieli co myśli. Wiem, że na poziomie fikcji nie powinienem tego robić, ale w moim odczuciu jest to ważne na meta płaszczyźnie.

Muzyka

Ostatnią rzeczą, która tworzy niesamowity klimat Gomorry jest muzyka stworzona przez Mokadelic. Doskonale oddaje atmosferę całej opowieści. Czasami czai się w tle, by po kilku scenach wyjść na pierwszy plan i zdominować nasze zmysły. Patrzymy na jadące samochody. Z głośników leci ciężka, momentami mroczna ścieżka dźwiękowa. Na jej podstawie podświadomie czujemy co się zaraz wydarzy. Wzmacnia to nasze odczucia. Sprawia, że nerwy napinają się jak postronki. Wiemy, że dzielą nas sekundy od kolejnej trudnej w odbiorze sceny.

Muzyka na sesji to trudny temat. Wiem, że niektórzy nie wyobrażają sobie grania bez niej. Inni uważają, że przeszkadza i nie ma co na siłę z niej korzystać. Ja nie umiem jej używać. Chciałbym podkreślać nią wyjątkowe sceny, ale zazwyczaj tak skupiam się na fabule, że nie jestem w stanie jeszcze dbać o muzykę. Czasami proszę, któregoś z graczy, żeby operował tym narzędziem. Zazwyczaj dobrze to wychodzi. Wiem, że przy zdalnym graniu niektórzy sami sobie puszczają ścieżkę dźwiękową. Myślę, że to wartościowy element, ale nie niezbędny. Przywołajmy inny serial – True Detective, niesamowicie dobra produkcja, ale kilka lat po obejrzeniu zupełnie nie pamiętam, czy była jakaś ścieżka dźwiękowa czy nie. Bez niej też autorom udało się stworzyć zapadający w pamięć klimat.

Seriale to nie wszystko

Siadając do tych dywagacji chciałem jeszcze poświęcić uwagę książkom. Wytypowałem sobie nawet pewną listę tytułów, które mają niesamowity, godny uwagi klimat. W trakcie pisania okazało się, że te seriale, które mi towarzyszyły były bardzo treściwe i nie zostało dużo przestrzeni na inne nośniki kultury. Może niebawem przyjdzie czas, żeby pochylić się nad dziełami Robin Hobb, Leigh Bardugo, czy Brandona Sandersona. Myślę, że z ich publikacji można czerpać inspirację pełnymi garściami. Chociaż zdecydowanie nie wprost. Te wątki są dużo bardziej subtelne, delikatniejsze.

Zdjęcie: https://unsplash.com/photos/BjHyhfjcYRE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.