I brudną ścierą da się posprzątać

I brudną ścierą da się posprzątać

Autorka: Weronika Pawlak

Noc. Chmury wiszą nisko nad dachami. A po jednym z nich biegnie trzech zamaskowanych mężczyzn. Cicho wchodzą przez uchylone okno, przebiegają przez pusty pokój. Na korytarzu ogłuszają strażników. Wiedzą dokładnie co robić. Wchodzą do pokojów. Jeden z nich chwyta za sztylet. Bercik widzi tylko błysk metalu i czuje jak zimne ostrze dotyka gardła. 

Obudził się. Nikogo nie było. Zajrzał pod łóżko gdzie napotkał na dwa ślepia patrzące wprost na niego. Oh! Von Klops chodź tu. Przytulił się do czworonożnego kompana. To był sen… ale czy tylko sen?

Salundra nie pojawiła się na śniadaniu. 

-Czy ktoś wie, gdzie ona jest?- zapytał Bercik ze swoją paranoją na ramieniu. 

-Tak, tak moi ludzie ją obserwują, jest u tego elfiego baletmistrza. 

-Czyli my tu harujemy a ona się zabawia? 

-Drodzy, musimy jednak zmienić temat i porozmawiać o interesach. Czy wiecie gdzie jest pierścień von Daber… Dabernicka?- Zapytał niziołek. 

Chyba zdał sobie sprawę z tego co powiedział dopiero, kiedy zobaczył wielkie oczy zebranych. To temat, o którym nie powinien był tak swobodnie mówić. Ale powiedział. Jaki pierścień? Tego generała? Yorek jak zwykle z wielkim entuzjazmem przyjął tę informację. Po czym dodał, że wczoraj poznał gościa w pewnej karczmie, który skontaktuje nas z samym Baronem! Czy to nie wspaniałe?

Tymczasem, w rezydencji Gayleafa, Salundra jadła ze swoim nowym przyjacielem śniadanie. Nagle wpadł jakiś dziwny człowiek. Zaczął wykrzykiwać, że tak nie można! Nie godzi się zdradzać własnej rasy i bratać się z niziołkami! Baron na to nie pozwoli! Mamy się spotkać pod mostem gdy wstanie księżyc. Zgadza się pani? Salundra bez większego zastanowienia przytaknęła. Baron sam do nich przyszedł.

Śniadanie się skończyło i w tym momencie Salundra weszła do jadalni. Od razu uniosły się ciekawskie spojrzenia i posypały się pytania. Kurt tylko uniósł brew i wyszedł. Według Salundry te tematy absolutnie nie miały znaczenia i stwierdziła, że trzeba zabrać się do roboty. Spojrzała się na ich nietęgie miny. To był czas na naradę. 

Yorek dostał za zadanie poobserwowanie pani Hortensji. Ona była podejrzana. Wuj Erwin za to załatwi sprawę Ernsta z piwnicy. Nie, nie w taki sposób!!! Wszyscy wiedzieli jak kończy się załatwianie spraw przez wujka Erwina. Biedny człowiek już za 15 minut mógłby dryfować w rzece Teufel. A w końcu Teufel przyjmie każdego. Bohaterowie złapali Erwina na dziedzińcu gdy ten wyprawił więźnia do zamku Drakenburg. W końcu tam też są lochy. Bercik by nieco rozluźnić atmosferę skwitował, że w sumie mamy przysługę u niziołków bo można powiedzieć – sprawa załatwiona.

Przenieśmy się do salonki. Należy ustalić jakiś plan działania. Trzeba podzielić się wiedzą. Tej nocy czeka nas spotkanie z Baronem. Oprócz tego niziołki są nam winne przysługę. Nagle słychać pukanie do drzwi. Mamy gościa!

W jadalni spotykamy się z magiem metalu Luciusem van Anholtem – starym znajomym Farrenstry i Salundry. Kiedyś ukradły z zamku Ashaffenów obraz na zlecenie królowej podziemia – pani Róży. Po czasie w Lieske czarodziej, za pomocą kilku sprawnych argumentów przekonał nas by podtruć dziedzica Jungfreudów. Ten, finalnie przegrał swoją walkę na turnieju, co więcej nigdy już żadnej nie wygra, bo stracił głowę. Mag zaoferował współpracę, oprócz oczywistej propozycji ślubu, małe wyścigi o głowę generała Guido Falka, przywódcy buntowników sprzyjających Jungfreudom. Propozycja ciekawa, jednak czy konieczna? 

Zaczęliśmy się zastanawiać. Uderzenie w Jungfreudów zdecydowanie spodobałoby się Imperatorowi. Jednak czy oni są zagrożeniem? Ba! Czy kiedykolwiek okazali się złymi ludźmi, byli uwikłani w jakieś bagno? No nie… Zwłaszcza Bercikowi było to nie w smak. A jeśli zaczniemy wyżynać w pień każdego kto nam stanie na drodze, to będziemy krok bliżej do stania się nowym Normanem. A tego on by nie chciał. 

Obiad. Wszyscy spotkaliśmy się przy wspólnym stole. W pewnym momencie drzwi otwierają się i wchodzi patrol Altdorfskich żołnierzy z młodą panią Kapitan Andreą Pfeffer. Otrzymali anonimowe doniesienie, jakoby w tym miejscu znajdował się skradziony pierścień generała von Dabernicka. Salundra przywitała gości, zapewniła, że nic o tym nie wie i zgodziła się na współpracę. Jednak nagle wuj Erwin wstał i powiedział, że nie godzi przeszkadzać szlachcie w trakcie obiadu. Uprzedził, że wniesie oficjalną skargę. Pani kapitan przyjęła to do wiadomości i w razie problemów zaprosiła do odwiedzenia jej w koszarach straży. 

A więc mamy kreta. Który nie tyle wyniósł informację, co doniósł i chciał szybko się pozbyć drużyny. Drzwi zamknęliśmy od środka. Nie udało się jednak dojść, któż to mógł być, nawet pod groźbą łamania palców młotkiem Wujaszka. Wróciliśmy do salonki.

Siedliśmy do analizy:

Uwe zdaje się być lojalny wobec kontraktu, tak jak wcześniej bez zarzutu pracował dla Normana, tak nie widać powodu, dla którego miałby nagle zacząć donosić.

Hortensja jest podejrzana od samego początku, ale nie wiemy czy słyszała rozmowę przy śniadaniu. Czasem wchodzi, potem wychodzi, gdzieś się krząta, przez co trudno mieć ją ciągle na oku.

Wujek Erwin – czemu nie, ale to tak jakby sam sobie stanął na odcisk. 

Pan Elias – mało o nim wiemy, może przez tę skrupulatność chce coś ukryć?

Kurt – raz Salundra oskarżyła go już o zdradę, miałby to jeszcze raz zrobić? Po tym jak zostawił dobrą posadę w Lieske?

Rodrigo – zdaje się lojalny, i przez to, że nie pochodzi stąd tak jakby nie obchodziły go przepychanki w Ubersreiku. 

Mimi – ona nam podrzuciła ten pierścień, a teraz dziwnie zniknęła…

Trzeba zacząć sprawdzać tych ludzi. Bercik zaproponował, że ukryje się w kuchni i spróbuje co nie co podsłuchać. Olivia pójdzie za Kurtem. Salundra dokładnie wypyta wuja o ludzi, których zatrudnił i ich referencje. A Farrenstra… Farrenstry już nie było. Zdecydowała się ruszyć na własną rękę za… Olivią. 

Kurt udał się do gospody. Zamówił piwo. I powoli je sączył. W drodze Olivia była zdziwiona tym, że spotkała Farrenstrę. Czyli obie go śledzimy? Podeszły. Zamówiły sobie trunki i rozpoczęły tak zwaną gadkę szmatkę z Kurtem. Okazało się, że nowa praca po prostu go nudzi. Zostawił dobrą posadę żeby tu przyjechać. Dostaje wyższe wynagrodzenie, ale nie ma się czym zająć. Nawet Uwe składa origami. 

Bercikowi w kuchni udało się usłyszeć jak pomocnicy Hortensji plotkują. Najważniejszą informacją było to, że jeden z nich ciągle biega do sklepu mięsnego z zamówieniami, a mięsa jakoś nie dowożą. 

-Coś im się zdaje, że ktoś robi tych Drakenburgów na szaro. 

Salundra przepytała Erwina. Hortensja sama zgłosiła się do pracy. Uwe również – co więcej powołał się na znajomość z bohaterami. Jurysta został polecony przez znajomego prawnika, ma dobre referencje. Rodrigo zresztą też. Nic podejrzanego… 

Wieczorem razem z Uwe, który przybrał swoje drugie oblicze – Szlamy oraz Kurtem drużyna ruszyła w stronę mostu. Schodząc z niego, nagle jakby weszli do innego świata. Wąskie uliczki, dziwne wielopiętrowe nadbudówki, wielu ludzi, szum, hałas i ten dziwny zapach. Przechodząc przez to osobliwe slumsowe miasteczko dotarliśmy do doków, gdzie czekał na nas Baron. A właściwie czekała. Razem z trollem rzecznym i kilkoma ludźmi. Słyszała, że bratamy się z Lowhavenami. Nawet jedna dla nas pracuje. A ona sobie tego nie życzy. Więc proponuje prosty układ: my nie zadajemy się z tym niziołczym rodem, a ona łaskawie da nam spokój. A gdybyśmy mieli jej coś do zaoferowania, to może zgodzi się na jakąś przysługę. Dużo do gadania to tam nie było. W drodze powrotnej wszyscy udali się jeszcze do karczmy „Pod Czerwonym Księżycem”. Po niewielkiej ilości trunku, wszyscy ruszyli na spoczynek. No oprócz Salundry, która udała się w zupełnie innym kierunku.

*** 

Zamaskowane postaci skradały się po dachu do okien posiadłości. Jedno było uchylone. Weszli do pustego pokoju. Na korytarzu ogłuszyły strażników. Wiedzieli dokładnie co robić. Wchodzą do wybranych pokojów. Jeden z nich chwycił za sztylet. Bercik widział tylko błyszczące ostrze i obudził się kiedy dotknęło gardła. W porę uniknął śmiertelnego ciosu. W tym samym czasie obudziły się również Farrenstra i Olivia, które musiały uciekać przed śmiercionośnymi pchnięciami. Farrenstra wyskoczyła przez okno. Nie spała z łukiem, a szermierz zatarasował jej wyjście z pokoju. Biegła. Olivia walczyła, nie poddawała się. Bercik próbował uciec, przemknąć gdzieś, ale dostał dotkliwy cios. W końcu od tyłu zaatakował Rodrigo. To dało szanse Bercikowi i zadał śmiertelny cios zamaskowanemu napastnikowi. 

Farrenstra biegła. Napotykała patrol strażników. Wskazała zaatakowaną posiadłość. W środku Rodrigo, Olivia i Bercik unieszkodliwili resztę. Jedynie szermierz atakujący Farrenstrę umknął. Dotarła straż. Przez godzinę przeszukiwała posiadłość. Czy mogła to być prowokacja by znaleźć pierścień? Może to tylko paranoja Bercika? Trzy ciała. Farrenstra poszła je obejrzeć. Pół szlachetne rysy twarzy. I każdy z nich miał przy sobie główkę róży, więc to nie był przypadek.  

Salundra wróciła rano. Po zobaczeniu róż stało się jasnem – Pani Róża. Podpisała się. A była człowiekiem Jungfreudów. Bercik zrozumiał, że w takim razie nie mamy już powodów by się z nimi bratać. 

Jednak zanim urządzimy sobie polowanie na generała – za dwa dni ruszamy w góry! Mam nadzieję, że się cieszycie?

Image by Lukas Baumert from Pixabay

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.