W stronę nowoczesności

W stronę nowoczesności

Recenzja gry Shadowdark autorstwa Kelsey Dionne

O zajawkach słów kilka

OSRy stanowią niewielki procent rozgranych przeze mnie sesji. Chociaż z roku na rok zwiększają swój udział przy moim stole, powoli wypierając story games. Pamiętam, że po rozegraniu pierwszych kilku sesji w systemach PbTA popadłem w zachwyt nad tym rozwiązaniem. Jeden rzut rozstrzygał o wszystkim, kierując fabułę na nowe tory. Wydawało mi się to bardzo innowacyjne i z dużą radością czekałem na kolejne doświadczenia. Nie oszukujmy się w hobby ważne są zajawki. Moja przeminęła i teraz odchyla się stronę staroszkolnego grania. Dlatego najpierw sięgnąłem po polskie wydanie OSE, a bezpośrednio potem po Shadowdarka, który stara się emulować klasyczne doświadczenia.

Ile klasyki w nowoczesności

Główny trzon mechaniczny wygląda znajomo. Shadowdark to gra mocno nawiązująca do staroszkolnego grania w związku z tym podczas wykonywania testów będziemy używać kości dwudziestościennej. Każdy bohater będzie zdefiniowany poprzez sześć cech, których wartość będzie rozłożona na skali od 3 do 18. Następnie w oparciu o wartość cechy ustalimy modyfikator, którego będziemy używać podczas testów. W celu osiągnięcia sukcesu musimy przebić poziom trudności ustalony przez osobę prowadzącą. Test o normalnym poziomie trudności będzie wynosił 12. Podczas walki będziemy próbowali przebić klasę pancerza przeciwnika.

Jak już wspominałem te wszystkie rozwiązania już funkcjonują w świecie gier. Dlatego warto wspomnieć o tym, co pozytywnie wyróżnia akurat Shadowdark. Przede wszystkim testy możemy wykonywać z ułatwieniem bądź utrudnieniem, co sprowadza się do rzutu dwoma kostkami i wyboru lepszego, bądź gorszego wyniku w zależności od sytuacji. Lubię to rozwiązanie i w niektórych grach mi go brakuje. Doceniam też wprowadzenie żetonów szczęścia. Lubię, jak gracze mają możliwość wpływania na grę przy pomocy meta walut. W Shadowdark otrzymują maksymalnie jeden żeton od osoby prowadzącej, kiedy się czymś wyróżnią. Twórczyni gry przygotował także tryb, w którym można posiadać ich więcej, ale o tym za chwilę. 

Podoba mi się także podejście do czasu. Jedna godzina w grze odpowiada jednej rzeczywistej godzinie i tyle właśnie pali się pochodnia. To jest bardzo proste rozwiązanie, które odpowiada osobom unikającym nadmiernej buchalterii. Tutaj warto wspomnieć o udźwigu postaci, który rozwiązano przy pomocy ilości miejsc w plecaku. Mamy odpowiednią ilość slotów na przedmiotów i tyle. Jest to zdecydowanie moje ulubione podejście do tego tematu. Podczas czytania LOTFPa, czy nawet OSE łapałem się za głowę myśląc o tych wyliczeniach. To na pewno nie jest dla mnie. 

Na koniec tej części chciałbym wspomnieć w kogo się wcielimy podczas rozgrywki w Shadowdark. Podczas tworzenia swoich bohaterów będziemy musieli wybrać rasę i klasę. Do wyboru mamy krasnoluda, elfa, goblina, półorka, niziołka i człowieka. Klasy są dosyć typowe – wojownik, kapłan, złodziej i czarodziej. Dzięki Brzozo pojawiła się dodatkowa klasa – awanturnika, która jest dostępna za darmo w formie elektronicznej. 

O tym, co szczególnie zapadło mi w pamięć

Autorka gry często podkreśla, że w Shadowdark chodzi o zasoby i światło. To znaczy, że tak trzeba gospodarować miejscem w plecaku, żeby zawsze była tam jakaś zapasowa pochodnia. Nieustająca groźba utknięcia postaci w całkowitej ciemności ma napędzać ją do działania. Twórczyni przestrzega przed szafowaniem magicznymi przedmiotami gwarantującymi światło, bo to w zasadniczy sposób wypaczy ideę tej gry. 

Na plus chciałbym wyróżnić podejście do czarowania. Autorka przewidziała testy na rzucanie zaklęć. Nie jest to typowe rozwiązanie, dlatego je doceniam. Magia to potężne narzędzie i moim zdaniem warto zadbać o to, żeby towarzyszył jej pewien element niepewności. Chcąc rzucić czas należy wykonać test, którego poziomem trudności będzie suma jego poziomu i dziesięciu. Dostajemy pięć poziomów czarów, które mocno korespondują z OSE. Dodatkowo mamy tabelę nieszczęść przy czarowaniu, jeżeli podczas splatania magii zaliczymy krytyczne niepowodzenie. To jest mój ulubiony aspekt czarowania w Warhammerze, więc cieszę się że tutaj też jest obecny.

Ciekawym rozwiązanie wydaje mi się czas przewidziany na konanie. W momencie, w którym liczba punktów życia postaci zostanie zredukowana do 0 rzucamy kością, żeby określić, ile tur będzie umierać. W tym czasie jest jeszcze szansa, żeby ją uratować. To rozwiązanie bardziej kojarzy mi się ze współczesnymi grami niż OSRami, ale czuję, że przy moim stole by się sprawdziło. Dla części moich graczy wysoka śmiertelność jest nie do zaakceptowania, a to rozwiązanie znajduje się gdzieś pośrodku. Nie zmniejsza stawek i ryzyka, ale daje szansę na uratowanie się. 

Warto podkreślić, że podobnie jak w Zabić Smoka autorka przewidziała różne tryby gry. Oczywiście można ustanawiać zasady domowe i nawet jest to wspomniane w tekście, żeby traktować podręcznik jako pewną propozycję do dostosowania. Ale autorka przygotowała też gotowe rozwiązania, które zmienią oblicze gry. Trybem, który kupił mojej serce jest Pulp mode. Wprowadza on większą ilość żetonów szczęścia oraz rozszerza ich działanie. Jedną z propozycji jest wydawanie tokenów, żeby osiągać trafienia krytyczne. 

W związku z tym, że jest to gra o niebezpieczeństwach czających się w ciemności, to chciałbym wspomnieć o procedurze tworzenia lochów, która wydała mi się bardzo podobna do procedury tworzenia miasta znanej z Into the Cess and Citadel. Rzucamy pulą kostek na arkuszu papieru i na tej podstawie tworzymy pomieszczenia i określamy ich rolę. Sama metoda wydaje mi się ciekawa, chociaż preferuję jednak bardziej zaplanowane przestrzenie w grach fabularnych. Nie wykluczam jednak, że kiedyś z niej skorzystam. Autorka przygotowała też procedurę lochowania, która zwraca szczególną uwagę na światło. 

Co ciekawe w Shadowdark spotkamy się z downtim’em. W trakcie przerw od przygód nasi bohaterowie mogą oddać się hulankom albo edukacji. Jeżeli zdecydują się na to drugie, to mogą wyćwiczyć się w jakiejś umiejętności, co będzie owocować ułatwieniem podczas testów z nią związanych. Jeżeli zdecydują się przepijać zgromadzone skarby, to w zależności od determinacji, czyli tego, ile są w stanie wydać na melanż mogą spotkać się z różnymi konsekwencjami. Wszystkie zaowocują opróżnioną sakiewką i dodatkowymi punktami doświadczenia. Niektóre przyniosą też konsekwencje fabularne. Uważam, że to jest całkiem intrygujące rozwiązanie, które dodatkowo skłania mnie do tego, żeby przetestować tę grę. 

W podręczniku, który liczy sobie ponad trzysta stron znajdziemy całą masę różnych tabel. Jest ich naprawdę dużo i odpowiedzą na różne potrzeby. Spokojnie można z nich korzystać podczas grania w inne OSRy. Część z nich pewnie da się wykorzystać w tradycyjnych grach albo jako inspirację do tworzenia własnych przygód. Warto zwrócić szczególną uwagę na dwa generatory. Przede wszystkim możemy sprawić, że potwory, które rzucimy przeciw naszym bohaterom będą unikatowe. Dodatkowo mamy możliwość przygotowania wyjątkowych magicznych przedmiotów. Mam takie poczucie, że czegokolwiek bym tu nie napisał, to nie odda ogromu pracy autorki.  

O tworzeniu bez miłości

Z daleka Shadowdarka sprawia wrażenie porządnie wydanego podręcznika. Niestety, kiedy spojrzymy na niego z bliższej odległości, czar pryska. To książka wydana bez miłości. W zasadzie nazwałbym ją produktem. Co prawda ma twardą oprawę i wydana jest na grubym papierze, ale nie sprawia wrażenia dopieszczonej. Przez to, że została wydrukowana na grubym papierze jest dosyć gruba jak na trzystustronicową pozycję, co sprawia, że ciężko ją rozłożyć na płask. Okładka chociaż była w folii ma wyraźne ślady zarysowania jakby na palecie, której leżała znajdował się pył. Wreszcie gdzieniegdzie znajdują się ślady zaschniętego kleju, który wyciekł podczas produkcji. Nie jest to standard, do którego się przyzwyczaiłem w przypadku OSRowych produktów. Raczej towarzyszy mi poczucie, że są to wypieszczone książki, które będą dumnie prezentować się na regale. Weźmy chociażby takiego Czarnego Gronia, który jest zjawiskowy i najchętniej trzymałbym go w szklanej gablocie. 

W środku jest zdecydowanie lepiej. Układ książki jest bardzo czytelny i doceniam, że informacje poświęcone jednemu zagadnieniu znajdują się maksymalnie na dwóch sąsiadujących stronach. To bardzo ułatwia przyswajanie wiedzy. Dodatkowo każdy rozdział zaznaczony jest z boku szarym kolorem dzięki czemu łatwo do niego trafić. Oczywiście jak przystało na współczesną grę, załączona jest tasiemka. 

Werdykt

Shadowdark wydaje mi się bardzo ciekawą propozycją. Podręcznik został tak zaprojektowany, żeby łatwo było z niego korzystać podczas rozgrywki. Zasady emulują staroszkolne grania przy równoczesnym czerpaniu z nowocześniejszych rozwiązań, co sprawia, że granie będzie mniej uciążliwe. Mamy całą masę tabel i procedur, które ułatwią rozgrywkę. Wśród bestii mamy też kilku lochowych czempionów, co było dla mnie miłym zaskoczeniem, więc w zasadzie nic tylko brać i grać. 

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.