Wuja zjadł koń

Wuja zjadł koń

Autorka: Weronika Pawlak

Salundra, Kurt i ostatni z żołnierzy pędzili konno przez las. Goniło ich kilku jeźdźców wilków. Uciekinierzy zobaczyli rzekę. Ostatnia szansa na zgubienie pogoni. Skręcili by poszukać brodu – inaczej nie umkną zagrożeniu. Jednak zanim go znaleźli przed nimi wyrośli kolejni jeźdźcy. Żołnierze postanowili przebić się przez zieloną ścianę. Salundrze się udało, Kurt zatrzymał się w zwarciu z goblinem, a żołnierz spadł z konia. Salundra zawróciła, złapała topiącego się w brodzie żołnierza i ruszyła w kierunku miasta. Kurt także się uwolnił i pędził tuż za nią. Widzieli już miasto. Nagle ziemia przed nimi rozstąpiła się. Ktoś na murach zbyt szybko uruchomił katapultę.  Jednak dzięki temu zieloni zrezygnowali z dalszego pościgu. 

Tymczasem na dworze trwało wystawne śniadanie, składające się z kilkunastu dań i kilku deserów. Olivia przyglądała się swoim braciom. Młody był podejrzany. Mroczny. Starszy zresztą też nie budził jej zaufania – tak jakby wciąż nie pogodził się z przybyciem starszej siostry. Bercik rozmawiał w tym czasie ze swoimi braćmi w głowie, bo od kilku lat nie żyli. 

Do drużyny dotarły dwa listy, jednak tylko Salundra umiała czytać. A towarzysze nie wiedzieli gdzie się zapodziała. Nagle przez drzwi frontowe weszli brudni i zmęczeni – Salundra i Kurt. Zdali raport. Widzieli morze zielonoskórych kilka kilometrów od Karak Azgaraz. Salundra zarządziła spotkanie na osobności.

Przeczytała listy.

Pierwszy był skierowany do niej. Guido Falk zapraszał do wzięcia sobie Ubersreiku – jest to według niego idealna okazja, gdyż Generał von Dabernick ruszył w góry razem z armią zostawiając miasto bez opieki. Drugi list był prostszy i zaadresowany do wszystkich. Jego treść brzmiała – „Wuj Chuj”i tyle. Napisane niedbale, jakby pióro trzymało małe dziecko Bercik wziął list do ręki, zmierzył go wzrokiem po czym przejechał językiem po papierze. Wyczuł aromaty szczurzego futra, stęchlizny i ropy. Orzekł: tak to Druciarz! 

Drużyna bardzo długo debatowała nad tym listem. Co mogło się stać? A może to sam Wuj napisał? A może został porwany? A może ktoś chce odciągnąć drużynę jak najdalej od tego co dzieje się w górach? 

Salundra zaproponowała powrót do domu – do Ubersreiku. Spojrzała się na wszystkich. Zatrzymała wzrok na Olivii – w końcu była u siebie, może miała jakieś plany, jednak tylko rzuciła – ty tu rządzisz. Salundra poczuła przypływ pewności, że może jej plany się spełnią i w końcu wróci do upragnionego miasta. Może uda się osiągnąć cele, które postawili przed sobą dawno, dawno temu. Z radości postanowili się napić – Yorek i Kurt przytaknęli. Reszta nie miała jakoś ochoty. 

Rano reszta drużyny zastała zapite trio w jednym łóżku. Nie wyglądali jakby mieli być gotowi do drogi, mieli więc jeszcze trochę czasu by rozejrzeć się po dworze.W wolnym czasie Bercik złapał gołębia. Ukręcił mu kark, obskubał piórka i nazwał go Jaromir. Stał się jego najlepszym przyjacielem i doradcą.  Potem nazwał go Ambroży. 

Bercik i Olivia spotkali się na wieży z Erikiem, niedaleko gołębnika, na co Albert zareagował nieskrywaną radością. Chcieli wypytać o sytuację na dworze i czy nie widzi podobieństwa młodszego brata do zarządcy dworu. Erik należał do osób, których inteligencja prezentowała się falowo. Aktualnie był w najniższym jej punkcie, więc sama rozmowa nie przyniosła żadnych rezultatów. Olivia spytała się czy ma może jakiś zaufanych ludzi, którzy chcieliby ruszyć z nimi do Ubersreiku. Erik, stwierdził, ze jego wyszkoleni i sprawni znajomi nie są godni zaufania, za to jego przyjaciele – serowar i kapłan Sigmara poruszający się na wózku będą idealni. Mogą tworzyć coś na kształt zbrojnej jazdy! A Bercik od razu dodał, że gołębie będą osłaniać nas z góry. Olivia nawet nie chciała tego komentować…

Następnego dnia drużyna ruszyła na wozie serowara Jaromira ku Ubersreikowi. Pijackie trio trochę cierpiało, jednak po trzech dniach drogi już nawet wytrzeźwieli. 

Zajechali pod bramę swojej rezydencji. Była lekko uchylona. Mieli złe przeczucia. Salundra powiedziała, że spyta sąsiadów czy czegoś nie widzieli. Reszta weszła. Nikogo nie było. Cisza. Taka gęsta, mroczna cisza. Bercik postanowił wejść głównym wejściem – być może namawiali go do tego bracia. Olivia wybrała kuchnię, Farrenstra stajnie. Pierwszy wszedł Bercik, oczekując spotkania z wujem. Jedyne z czym się spotkał to rozwleczone ciało pana Jurysty. Bez głowy. Wokół stały wypalone świece. 

Olivia weszła do kuchni. Zdawało się, że jest pusto i spokojnie. Czuć było kuszący zapach rosołu. Sprawdziła czy gar stojący na piecu jest gorący lub chociaż ciepły. Nie był. Uchyliła pokrywę. Spojrzały na nią martwe oczy Hortensji, która najwyraźniej nie chciała opuścić domu, mimo zwolnienia. Farrenstra od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Smród unosił się wszędzie. W stajni wszystkie konie były martwe. Ich brzuchy zdążyły napęcznieć od gazów. Większość leżała w jednym miejscu, obok siebie. 

Bercik zaczął szaleńczy bieg po rezydencji. Szukał wuja Erwina. Wszedł do jednego z pokoi. Rozejrzał się, ale nie zauważył kto przyłożył mu ostrze do szyi. Był to Lucius van Aanholt – mag służący Aschaffenom. Co tu robił? Powiedział, że prowadzi śledztwo. Mamrotał pod nosem, że ten szaleniec Brunon miał rację i chyba faktycznie ktoś szykuje się do sprowadzenia z powrotem Konstantina Drachenfelsa. 

W tym czasie powolnym i chwiejnym od niepokoju krokiem wróciła Salundra. Wszyscy spotkali się na dziedzińcu. Mag zaoferował pomoc w kwestii walki z chaosem po czym opuścił towarzystwo. Erik z serowarem Jaromirem i kapłanem Sigmara zaczynali się niecierpliwić w oczekiwaniu na kwaterę. Bercik za to gadał z gołębiem Jaromirem vel. Ambrożym. Salundra poprosiła Farrenstrę o wytropienie wuja. Ślady ciągnięcia kogoś dużego prowadziły do stajni. Salundra ruszyła za elfką. Niestety trop urywał się tuż przy martwych koniach. Farrenstra nachylona ku nadgniłemu zwierzęciu nie wytrzymała. Odruch wymiotny zmusił ją do ucieczki na świeże powietrze. Rzuciła tylko „Koń zjadł wuja?” Salundra nie wiedziała, czy to pytanie, czy oznajmienie. Ale te słowa wryły się w jej mózgu. Wuja zjadł koń? Jej wuja, który zawsze służył dobrą radą lub silną ręką? Koń zjadł wuja?! Wielkiego Wuja ważącego tyle co sam koń? Brzuch zwierzęcia faktycznie był wielki. Może on tam jest? Ale wuja zjadł koń? Koń który je jabłka i owies? Niemal widziała wujowską twarz odciskającą się na końskim brzuchu. Tym czasem przyszedł Bercik – dalej pokręcony na umyśle. Koń – tak ten martwy koń – powiedział mu żeby sprawdził czy w jego brzuchu nie ukrywa się wuj. Bo on go zjadł! Nie musiał go długo przekonywać – niziołek chwycił za sztylet i rozharatał skórę. Ze środka wypadła biała królowa szachowa. Wuj zawsze grał białymi! Czyli wuja zjadł koń? Bratanica nie wytrzymała i wybiegła ze stajni.

Wszyscy znowu siedzieli na dziedzińcu. Braciszek już powoli tracił nadzieję na pokój.

Drużyna dochodziła powoli do siebie. Logika powoli przejmowała ich zwichrowane umysły. Być może konie po prostu zastawiają wejście do podziemnych korytarzy. Spróbowali usunąć martwe zwierzęta. Nie udało się. Jednak rzeczywiście pod posadzką były korytarze. Farrenstra z Salundrą dyskutowały jak inaczej dostać się do wejścia. Można pójść do Druciarza, żeby przeprowadził drużynę do celu inną drogą. Farrenstra zaproponowała żeby truchła spalić, a potem rozgarnąć resztki. Salundra znowu się załamała – a jeśli spalimy i wuja? Jednak machina została wprawiona w ruch. Bercik niczym pewien znany generał, wydał rozkaz – spalić! Kapłan Sigmara chcąc się w końcu na coś przydać podłożył ogień. Z takiego połączenia nie mogło wyniknąć nic dobrego – cała rezydencja poszła z dymem… 

Chyba nie mogło być gorzej- pomyślała Salundra. Salundra, która jeszcze trzy dni wcześniej była pewna, że wrócą do Ubersreiku i wszystko się ułoży. Braciszek i Jaromir widząc, że kwatery raczej nie dostaną postanowili, że wrócą spokojnie do siebie – może to była dobra decyzja…

Załamana drużyna ruszyła do swojej ulubionej speluny – pod Czerwonym Księżycem. Usiedli przy piwie. Nagle musiał pojawić się Guido Falk. W Salundrze zaiskrzyła pewna nadzieja, która szybko zgasła. Guido oznajmił jej, że zaczynają zbrojne przejęcie miasta, a Vendelin przybył, by pokazać się z nią na Czarnej Skale. Salundra kategorycznie nie zgodziła się na takie rozwiązanie. Przynajmniej dopóki wuj jest zaginiony. Guido był nieugięty. Za 24 godziny zaczyna się rewolta. Wyszedł. 

Salundra była załamana. Muszą działać jak najszybciej by znaleźć wuja, a następnie jakoś ułożyć się z Guido Falkiem. Yorek rzucił – może pójdziemy do tego Druciarza i on wskaże nam drogę w kanałach. Dobry pomysł. Bercik również się zgodził. Więc we dwóch ruszyli sprawdzić, czy ta droga jest otwarta. 

Szli nocnym miastem. Przeszli przez most i skręcili do królestwa Barona. Bercik z podekscytowania poszedł przodem i ruszył prosto do namiotu Druciarza. Gdy odsłaniał poły wejścia nie zobaczył nic. Usłyszał jedynie świst dwóch ostrzy tuż za nim. Jego głowa wylądowała u stóp bezbłędnego Yoreka. 

Photo by Joshua Newton on Unsplash

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.