Zabójcy Trolli – czy to bez sensu?
Dzisiaj będzie sentymentalnie. Trak, czyli mój zabójca trolli, poległ. Zginął tak jak żył, odważnie i honorowo. Jestem bardzo wdzięczny mojemu mistrzowi gry, że go zabił. Wreszcie! Pewnie w niektórych głowach właśnie zapaliły się lampki ostrzegawcze. Jak to możliwe, że gracz jest wdzięczny za zabicie swojej postaci? Otóż jest to bardzo proste, kransoludzcy zabójcy żyją tylko po to, żeby chwalebną śmiercią zmazać swoją hańbę. Co gorsza nie zawsze jest im to dane. Większość z nich tuła się po Starym Świecie i wybrzydza. W końcu dożywają późnej starości, a o odkupieniu win już nie ma mowy.
Kim są zabójcy trolli?
Jak dziwne by mi się to nie wydawało, to nie wszyscy zaczynali swoją przygodę z grami fabularnymi od Warhammera. Wiem, że są tacy dla których pierwszym system były różne wariacje D&D. Dlatego zanim przejdę do rzeczy, myślę, że warto pochylić się nad, jakby nie było nietypową, koncepcją tej profesji. Szczególnie nietypową dla tych, którzy nie mieli jeszcze przyjemności spotkać na swojej drodze żadnego zabójcy trolli.
Kto nim zostaje? Krasnolud, który się zhańbił. Dopuścił czynu, który godzi w dobre imię jego rodu i może pozostawić na nim trwałą skazę. W momencie, w którym uznaje, że jego wina była na tyle wielka, że wymaga odkupienia, symbolicznie goli głowę, pozostawiając irokeza. Następnie udaje się w pielgrzymkę do Karak Kadrin. Potem jego egzystencja sprowadza się do szukania chwalebnej śmierci. Co czyni ją chwalebną? Nieustające ryzykowanie życia w walce z większymi przeciwnikami takim jak trolle, giganci, smoki i demony. Nie bez powodu piszę o większych, bo takie jest założenie systemu, a może lepiej napisać – uproszczenie. W końcu w starym świecie jest pełno plugastwa i nie zawsze przybiera ono gargantuiczną postać.
Wydaje mi się ważne, żeby napisać o tym, co widzą gracze zaglądając do podręcznika. Otwierają księgę, a tam napakowany koleś z irokezem i fajnie wyglądającym toporem. Prawdziwy heros, bohater starego świata. Pewnie część myśli, że to taki krasnoludzki gladiator, czy coś w tym stylu. Jeśli chodzi o warstwę wizualną, to mają rację. Jednak w każdym zabójcy zaklęty jest dramat, który ma doprowadzić do jego śmierci. Moim zdaniem, jest to za mało wyeksponowane w podręczniku, dlatego warto o tym pisać.
Co ciekawe najbardziej znanym zabójcą trolli w starym świecie jest Gotrek Gurnisson, znany z powieści Williama Kinga. Obecnie jego saga jest kontynuowana przez innych autorów. Jego wizerunek również nie wpływa pozytywnie na obraz tej profesji. Gotrek przeżywa niezliczoną ilość przygód, co i rusz lądując na granicy życia i śmierci. Jednym z wytłumaczeń jego żywotności jest pradawny topór, który daje mu nadnaturalną moc. O ile rozumiem, że każdy świat potrzebuje swojego czempiona, to jeżeli chodzi o odgrywanie postaci nie jest to najlepszy wzór do naśladowania. Można z tych lektur wyciągnąć pewne aspekty, które będą dla nas pomocne, ale w finalnym rozrachunku należy liczyć się ze śmiercią, a nie dziesięciotomową epopeją.
Jeżeli nie graliście w Warhammera i szukacie odpowiedników w innych systemach, to ciężko takie znaleźć. Jest to wyjątkowa profesja uszyta ewidentnie pod Stary Świat. Zabójca w pewnych aspektach jest podobny do szałojownika z Faerunu. Głównie w kwestii stylu walki, czyli rzucania się w najgęstsze skupisko przeciwników. Warto pamiętać, że ten krasnoludzki barbarzyńca z D&D walczący całym ciałem, zakutym w kolczastą zbroję, nie szuka śmierci. To jest kluczowa różnica, która wpływa na całe życie postaci i sposób podejmowania decyzji. Ktoś bardziej uczony mógłby zapytać jeszcze o słynnych elfickich tancerzy wojny. Tutaj różnica jest analogiczna do szałojowników. Znowu mamy do czynienia z wojownikami, którzy zatracają się w walce, ale nie angażują się w nią z nadzieją, że będzie ich ostatnią.
Wrażliwiec w ciele bestii
Honor to słowo odmieniane przez krasnoludy na wszystkie sposoby, niezależnie od systemu. Tak, jak komunizm miał łączyć proletariuszy wszystkich krajów, tak honor łączy krasnoludy wszystkich systemów. One wiedzą na co mogą sobie pozwolić, gdzie są jego granice, a kiedy zostaną przekroczone. Niestety żaden z nich nie podzielił się z nami dokładną wykładnią tej kwestii. Nie istnieje coś takiego jak spisany kodeks honorowy. Jego postrzeganie jest kwestią osobistą. To, co dla jednego mieści się w normie zachowań, dla drugiego może już takie nie być. W takim razie skąd wiedzieć, że się zhańbiło?
To szalenie trafne pytanie, ale odpowiedź na nie jest w każdym z nas. To gracz biorący na warsztat postać zabójcy trolli powinien wyznaczyć sobie granice honoru. Jeżeli ktoś zrobi to za niego, to istnieje spore ryzyko, że odgrywanie postaci będzie sztuczne. Nie traktowałbym też tego jako stałej, która nie może ulec zmianie pod wpływem doświadczeń i towarzyszy. Zmiany w kodeksie honorowym?! Toż to płynna nowoczesność?! Hańba i potępienie! Tak, ktoś mógłby tak krzyknąć i rzucić komputerem o ścianę. Nie polecam, szkoda sprzętu.
Pozwólcie, że wytłumaczę Wam mój punkt widzenia. Krasnoludy żyją długo. Mają wiele lat, żeby przyswoić nauki przodków i stworzyć swój światopogląd. Jednak niezależnie od rasy, młodość to okres chmurny i burzliwy. Dlatego najczęściej wtedy zdarza nam się popełniać błędy. W przypadku brodatego ludu pomyłki mogą prowadzić do zgolenia głowy. To powoduje, że zostając zabójcą taki osobnik nie jest jeszcze w pełni ukształtowanym dorosłym. Tutaj pojawia się dosyć ciekawa kwestia. Czy na późniejszym etapie swojego życia taki krasnolud uznałby czyn, który doprowadził go na drogę ku śmierci, za haniebny? Czy można porzucić taką karierę?
Otóż nie. Bycie zabójcą trolli to droga w jedną stronę. To jad sączący się w duszę od pierwszego dnia. To nieustające poczucie, że się zawiodło. Pal licho, jakby chodziło tylko o ciebie, ale tu chodzi o tych wszystkich dookoła. O pogardliwe spojrzenia i rozczarowanie w oczach bliskich. Tak, wszyscy się ciebie boją, ale jednocześnie gardzą. Ta mieszanka doprawiona twoim poczuciem winy sprawia, że zatracasz się w mroku. Zrywasz więzy z bliskimi. Uciekasz jak najdalej. Tam, gdzie nikt cię nie zna. Tam, gdzie znajdziesz bohaterską śmierć. Czasem wiążesz się z innymi zabójcami i razem szukacie przeznaczenia. Jednak twoja postać najprawdopodobniej wyruszy do Imperium. To najpopularniejszy kierunek w Starym Świecie.
Podsumowując, masz udręczoną duszę, bo wiesz, że zawiodłeś. W zależności od historii twojej postaci możesz uatrakcyjnić swoją postać dodając więcej smaczków. Trak lubił palić fajkę. Była to jego słabość. Coś, co w jego prostym postrzeganiu świata doprowadziło go do upadku. Dlatego pozbył się jej. Przestał palić na długie lata, bo przypominała mu o przyjacielu, domu i klanie, który utracił. Jednak raz na jakiś czas szukał nerwowo fajki. Rozpytywał, czy ktoś jej nie widział. To były te momenty, w których pod zmierzwioną brodą tliły się iskry wspomnień, tęsknota za bliskimi. Tylko on wiedział po co to robi. W takich momentach sprawiał wrażenie bardziej szalonego niż był, ale nikt nie zapytał, więc nie musiał odpowiadać.
Jesteś wyklęty, odcięty od korzeni. To jest ogromna trauma dla kogoś wychowanego w szacunku do przodków, gdzie ród definiuje nasze jestestwo. Określa czym się zajmujemy i jaka będzie nasza przyszłość. Po wygnaniu zostajemy sami w próżni społecznej. Nie mamy przyjaciół, nie mamy rodziny. Są przypadkowe znajomości na trakcie. Kolesie, z którymi wspólnie uchlewacie się po karczmach. Przynajmniej, dopóki któryś z was ma pieniądze. Staracie się nie przywiązywać, bo pożegnania bolą, bo nie chcecie znowu przeżywać tego, co ostatnio. Wiecie jaki los jest wam pisany. Jeżeli zabierzecie swoich towarzyszy ku zatraceniu to mogą tego nie przeżyć. Czy chcesz kogoś niewinnego narażać na śmierć? Czy jesteś gotów żyć z kolejnym ciężarem?
Jesteś pozbawiony wszelkich hamulców, bo szukasz śmierci, bo nic już cię nie trzyma na tym świecie. Jedyne o czym marzysz to odkupienie. Takie prawdziwe, które zapewni ci miejsce w salach przodków. Takie, po którym rodzina przestanie się ciebie wstydzić. Śmierć w walce z potężnym przeciwnikiem. Stawienie czoła przeważającym siłom wroga. Samotne przeciwstawienie się złu terroryzującemu okolicę. To są czyny godne zabójcy trolli. To jest sens jego życia. W tej postaci nie chodzi o zdobywanie kolejnych poziomów czy reputacji. Parafrazując ludowe porzekadło, dobry zabójca trolli, to martwy zabójca trolli. W tym prostym stwierdzeniu jest zawarta cała magia odgrywania takiej postaci, a zarazem przekleństwo.
Bycie bohaterem to praca zbiorowa
Po takim manifeście można pomyśleć, że zabójca trolli nadaje się tylko do solowych rozgrywek. W końcu w jego życiu, nie ma miejsca na przyjaźnie, na budowanie drużyny, czy nawet na współpracę. Nic bardzie mylnego. Tutaj dochodzimy do kwestii równowagi. Kiedy gramy taką postacią trzeba mieć baczenie na różne aspekty. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to skomplikowane. Jednak wcale takie nie jest. Po prostu trzeba się tego nauczyć.
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na kwestię bohaterskiej śmierci. Zastanowić się, rozpoczynając naszą przygodę z tą postacią, jak chcemy zginąć. Oczywiście nie wiemy, co zaplanował dla nas los w osobie mistrza gry, ale możemy spróbować określić jakieś determinanty. Przemyśleć czy chcemy błąkać się po lasach w poszukiwaniu trolla, czy wraz z resztą drużyny stawimy czoła kultystom chaosu. Tak jak wspominałem wcześniej my określamy ramy swojego honoru. Tak samo jest ze znaczącą śmiercią. W moim odczuciu dużo bardziej wartościową jest zagłada, która wpływa na życie innych, niż przegrane starcie z ponad dwumetrową bestią. Można się z tym nie zgadzać, to tylko moje odczucie.
Warto też pamiętać, że nasz zabójca musi z czegoś żyć. Dlatego nawet tak osławiony bohater jak Gotrek Gurnisson musiał imać się różnych robót. Najczęściej związanych z machaniem toporem, ale mimo wszystko był pewnego rodzaju najemnikiem. Tak samo jest z nami. Żeby odnaleźć tę jedyną, chwalebną śmierć, trzeba jakoś żyć z dnia na dzień, co wiążę się z prozaicznymi kosztami utrzymania. Nikt nie zostanie naszym sponsorem tylko po to, żebyśmy mogli realizować swój szalony plan zostania startym na proch.
Poza tym siedząc w miejscu, nie znajdziemy tego, czego szukamy. Dlatego właśnie trzeba wyruszyć w drogę. Zazwyczaj robi się to w towarzystwie, bo trakty Starego Świata nie są zbyt dobrze strzeżone, a ukradkowo wystrzelona strzała nie nosi znamion godnej śmierci. Podczas wędrówki zawiązujemy znajomości, czasem przyjaźnie i w końcu stajemy przed tym najgorszym z dylematów, czy ratować członków drużyny, czy zachować się egoistycznie i zginąć chwalebnie. Jednak na to pytanie już musi odpowiedzieć sobie każdy z was sam.
Kiedy z góry znasz zakończenie
Urok grania krasnoludzkim zabójcą polega na szukaniu śmierci. Mamy z góry narzuconą jasną i klarowną motywację postaci. Nie musimy się specjalnie wytężać, żeby to wymyślić. To po prostu wynika z profesji. Dobry mistrz gry, to taki który pozwoli nam odnaleźć upragnioną zagładę. Wyczuje ten moment, kiedy ta śmierć będzie coś znaczyć, bo ona powinna być ważna. To jest ostatni hołd, który możemy oddać naszemu bohaterowi.
Na tym polega także jej przekleństwo. Myślę, że każdy gracz mniej lub bardziej przywiązuje się do swojej postaci. Odgrywanie zabójcy trolli wiążę się z nieuchronną stratą. Każda przygoda wzmacnia naszą więź, przywiązuje nas do siebie. Kolejne rozwinięcia sprawiają, że wiara w naszą potęgę rośnie. Ale ty wiesz. W głębi duszy czujesz, że ten dzień kiedyś nadejdzie, że on zginie i pozostawi pustkę w twoim sercu.
Dodaj komentarz