Bohater bez prze(y)szłości cz. I
Carte Blanche
Kojarzycie ten moment rano, kiedy poprzedni dzień jest już odległym wspomnieniem, a nowy nie rozpoczął się na dobre? Tę krótką chwilę, kiedy patrząc w lustro nie myślicie absolutnie o niczym? Przez te kilka, może kilkanaście minut jesteście niczym czysta kartka papieru. Codzienne troski i kolejne zadania jeszcze trzymają się od was z daleka, jakby z szacunku dla tej chwili. Zawsze potem następuje to nagłe tąpnięcie, kiedy dociera do was, że znowu trzeba zapłacić ratę kredytu, obudzić dzieci i zaprowadzić do przedszkola, czy po prostu wstać i dalej żyć.
Wyobraźcie sobie świat, w którym ten moment otrzeźwienia nie następuje. Kiedy patrzycie w lustro widzicie obcego człowieka. Nieznana twarz, obce gesty i pustka w głowie. W zasadzie moglibyście się z powrotem położyć do łóżka. Nie macie żadnej motywacji do działania. Nikt ani nic na was nie czeka. Chyba, że jednak coś się czai w tym zamglonym umyśle. Coś do czego nie możecie dotrzeć, ale czujecie, że powinniście. Raz za razem próbujecie przypomnieć sobie, co się wydarzyło, jakie macie plany.
Ileż gier zaczyna się w momencie, kiedy bohater próbuje odtworzyć co się wydarzyło albo przypomnieć sobie kim jest. To bardzo ciekawy zabieg, aczkolwiek nieco już ograny. Czy bohater w grach fabularnych może być pozbawiony przeszłości? Czy można grać kimś, kto nie wie, dokąd zmierza? Tutaj pojawia się fundamentalne pytanie, czy my to wiemy. Jednak nie będziemy się na tym skupiać. Spróbujmy zastanowić się nad tym jak przeszłość lub jej brak, wpływa na nasze postaci. Co nam daje, a z czego nas odziera?
Longue duree
Nie wiem, czy kiedyś słyszeliście o „długim trwaniu”, czyli „longue duree”. Jest to koncepcja, która zakłada, że najważniejsze w badaniu historii są długotrwałe procesy, które można obserwować dopiero z perspektywy lat. Na naszych lekcjach historii wałkuje się w kółko daty i ich aspekt militarny, kompletnie je pomijając. Tymczasem to one mają największy wpływ na wszelkie kluczowe przemiany. Podobnie jest z naszymi bohaterami. To, co wydarzyło się w ich przeszłości, oddziałuje na ich teraźniejszość, a przynajmniej powinno. Nie samą wojaczką człowiek żyje.
Pamiętam, jak zaczęliśmy swoją przygodę z czwartą edycją Warhammera. Są tam pięknie przygotowane karty gotowych postaci. Wystarczy odpowiedzieć na kilka pytań i już można wyruszyć na trakty Starego Świata. Na początku staramy się określić co jest ważne dla naszych bohaterów, jakie mają słabości i jakie są ich motywacje. Jeżeli dopiero zaczynamy to te trzy zmienne z pewnością nam wystarczą. Jednak z czasem pojawi się niedosyt. Tak, jak u moich graczy, którzy od kilku sesji zastanawiają się, dokąd zmierzają. Czy dalej chcą być jak ten listek rzucany na wietrze? Jednak, żeby znaleźć odpowiedzi na te pytania, muszą wejść głębiej, sięgnąć do korzeni.
Co to konkretnie znaczy? Otóż najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest stworzenie historii swojego bohatera, umiejscowienie go w Starym Świecie. Nie wypadł on z przysłowiowej kapusty. Nie spadł z nieba. Urodził się. Gdzie? Kim byli jego rodzice? Co mu przekazali? Na początku warto się odnieść do tych prostych kwestii. W końcu czym skorupka za młodu nasiąkła, tym na starość trąci. Widzę tutaj jednak dwa duże wyzwania. Da się im sprostać, chociaż będzie to wymagać anielskiej cierpliwości mistrza gry. Przede wszystkim nie każdy gracz czyta podręczniki, wśród moich jest to zdecydowana rzadkość, więc trzeba być gotowym odpowiedzieć na wszystkie pytania, a może nawet przygotować się do opowiedzenia krótkiej historii o danym świecie. Na pewno nie zaszkodzi, a najprawdopodobniej też pomoże. Ja bardzo lubię słuchać opowieści innych mistrzów o rpgach, w które jeszcze nie grałem. Kiedyś wracaliśmy znad morza, długo, bo to był środek lata, ale podróż minęła mi niepostrzeżenie pośród klanów Rokuganu. Niestety nie wszyscy pasażerowie byli tak wyrozumiali i zasnęli w trakcie jazdy. Bywa.
Drugie wyzwanie wiążę się z pewną pracą intelektualną, którą trzeba wykonać. Tutaj mistrz gry może być pomocny jako głos doradczy, ale tę robotę musisz wykonać sam. Trzeba przeanalizować, co sprawiło, że nasz bohater znalazł się w tym miejscu, w którym jest teraz. Często polecanym sposobem jest wyznaczenie kilku przełomowych momentów w życiu naszej postaci. Takich, które znacząco wpłynęły na jej jestestwo. Uważam, że to jest najlepsza możliwa metoda, bo pozwala nam wyznaczyć takie punkty, po których trajektoria życia naszych bohaterów odbiła w nowym kierunku. Sam też często z niej korzystam, co starałem się przedstawić w publikowanych wcześniej tekstach o Traku Gundersenie.
Myślę, że warto tę analizę pogłębić. Zastanowić się, jak konkretne wydarzenie wpłynęło na naszego bohatera. To znaczy, jak zmienił bądź utrwalił się jego światopogląd. Czy jego motywacje pozostały bez zmian? Czy może zaczął je kontestować i szukać nowych? To są pytania, których odpowiedzi będą nas wspierać w uwiarygodnianiu naszej postaci. One są tak naprawdę ważne dla nas, graczy. Jednak warto też spojrzeć na to pod innym kątem. Zastanowić się, jakie namacalne zmiany w świecie gry pozostawiły nasze działania. Czy gdzieś pozostawiliśmy pałającego żądzą zemsty dzieciaka, którego ojca nieopacznie usiekaliśmy pod karczmą? Czy podczas kradzieży nie zgubiliśmy ulubionej chusteczki z inicjałami? Czy naszym tropem nie podąża rodziciel, który chciał sfinalizować plan wydania nas za mąż?
Uwikłanie jest ważne. Dzięki temu sprawiamy, że nasz bohater żyje. Staje się kimś realnym, a nie tylko kartką papieru rzuconą na stół. Z takiego podejścia płyną fabularne konsekwencje. Jeżeli uciekliśmy z gangu, to do momentu, aż przestanie on istnieć, będziemy oglądać się przez ramię. Jeżeli zostaliśmy wygnani przez rodzinę, to dom będziemy omijać szerokim łukiem. Jeżeli zadarliśmy z inkwizycją, to najprawdopodobniej wyruszymy szukać szczęścia gdzieś na krańcu świata. Nie zapominajmy o tym, że przeszłość wpływa na przyszłość. To w niej powstały zalążki naszej motywacji, która finalnie ma nas doprowadzić do założonych celów. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza kiedy mechanika nagradza nas za realizowanie postawionych sobie zamierzeń. Jeżeli nie mamy na nie pomysłu, cofnijmy się. Zastanówmy. Prześledźmy drogę naszego bohatera, a odpowiedzi powinny przyjść same.
Dodaj komentarz