Gangi Nowej Ameryki

Gangi Nowej Ameryki

Pomyślałem, że warto napisać nieco więcej o pomyśle na naszą grę w Neuroshimę. Początkowy entuzjazm i fascynacja Synami Anarchii minęła. Pomysł trochę dojrzewał zanim w pełni wcieliliśmy go w życie. Wreszcie po tych kilku sesjach, które udało nam się odbyć nabrał mocy. W pewnym momencie zaczęliśmy grać  dosyć intensywnie , bo splot fabularny mocno pociągnął graczy. Zatem po roku można nieco uchylić rąbka tajemnicy. Może komuś z Was spodoba się nasz pomysł i też wcielicie go w życie. Chociaż już na wstępie chciałbym zaznaczyć , że będzie to wymagać pewnego wysiłku intelektualnego, jednak mam nadzieję, że z tym krótkim przewodnikiem pójdzie to zdecydowanie łatwiej.

Otóż koncepcja, którą zaproponowałem graczom przewidywała rozgrywanie wspólnych przygód jako jeden z oddziałów gangu motocyklowego. W związku z tym, że nie wszyscy mieli wiedzę i czas, żeby coś samemu przygotować, zaproponowałem im podczas pierwszej przygody dołączenie to stworzonego przeze mnie klubu motocyklowego „Duchy Puszczy”. Gracze przyjęli tę propozycję i poszli za ciosem.

O stworzonych na potrzeby naszej kampanii gangach napiszę na samym końcu. Warto jednak zauważyć, że to dopiero początek. Myślę, że ten świat stalowych rumaków będzie się jeszcze rozrastał wraz z dalszą podróżą bohaterów.

Sam pomysł rozwijania siatki gangów motocyklowych nie jest czymś nowym w naszym postrzeganiu świata Neuroshimy. Parę lat temu rozgrywaliśmy wakacyjny scenariusz na przedmieściach Detroit, gdzie można było spotkać gangerów spod różnych bander. Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi powstały wtedy cztery grupy, ale tylko jedna weszła do kanonu naszych rozgrywek. Były to „Oczy węża”. Główni antagoniści naszej drużyny. W zasadzie odkąd się pojawili, to w większym lub mniejszym stopniu pojawiają się w każdej naszej kampanii. Jednak nie stworzyliśmy sobie jeszcze przestrzeni do zgłębienia ich działalności i nadania głębi temu klubowi. Dopiero, kiedy gracze zdecydowali się na motyw gangerski nadszedł czas, żeby odpowiedzieć sobie na kilka bardzo ważnych pytań.

Mit założycielski

Każdy klub powinien posiadać swój mit założycielski, czyli historię przekazywaną sobie przez członków klubu, która legitymizuje ich powstanie i dalszą działalność. Słowem kluczem jest tutaj właśnie mit. Umówmy się, że większość klubów motocyklowych powstaje, bo parę osób postanawia sformalizować swoją działalność. Czują potrzebę przynależności, identyfikacji z grupą i właśnie w związku z tym rodzą się gangi. Każdy twórca odczuwa potrzebę podtrzymywania swojego dzieła, dlatego tworzy się mity, historie, opowieści i plotki, które działają na wyobraźnie. Sprawiają, że pod wspólne barwy ściągają kolejni ochotnicy.

Czasami taki mit objawia się w postaci członków założycieli, którzy pełnią honorową rolę w klubie. Z taką sytuacją mamy do czynienia w serialu Synowie Anarchii, gdzie twórcy gangu są na specjalnych prawach. Początkowo wyłącza się ich ze wszystkich podejrzeń, ich głos ma specjalną wartość. Po prostu są traktowani inaczej, lepiej. Często w opowieściach wraca się do ich czasów. Wspomina ich. Powołuje się na ich działania, decydując o kierunkach rozwoju klubu. Stanowi to zarówno fundament, na którym zbudowano dany klub, ale zarazem obciążenie. Trzeba się ciągle mierzyć z tradycjami i przeszłością urastającą do miana legend. Z czasem może się okazać, że ci mityczni twórcy wcale nie byli tacy bez skazy, że mają swoje mroczne sekrety, które po ujawnieniu mogą doprowadzić do rozłamu albo nawet likwidacji klubu. To wszystko są bardzo ciekawe motywy do wykorzystania przy tworzeniu własnego gangu.

Za kulisami: Duchy puszczy

Kiedy siadałem do tworzenia zrębów naszej kampanii motocyklowej, zastanawiałem się co może wyróżniać ten gang spośród innych. Chciałem uciec od utartego schematu. Doszedłem do wniosku, że tym, czego brakuje mieszkańcom Ameryki po wojnie z Molochem jest dostęp do natury, bo ta która przetrwała przybrała karykaturalną formę w postaci Neodżungli. Stąd wziął się pomysł na nazwę i nawiązanie do puszczy. Drugi człon odwołuje się do indiańskich wierzeń i totemicznych zwierząt. Każdy nowy członek gangu podczas próby wybiera sobie opiekuna. Z założenia był to fajny pomysł, ale przez długie odstępy pomiędzy pierwszymi sesjami ten aspekt bardzo nam się rozmył i w zasadzie jest niewykorzystywany. A szkoda.

Od razu założyłem, że w całości będzie zaklęta pewna tajemnica, którą zresztą wykorzystałem przy tworzeniu swojego modułu do #3po3. Moi bohaterowie jeszcze jej nie poznali, więc jeżeli chcecie pozostać w niewiedzy to to jest ten moment kiedy należy przerwać czytanie. Zachęcam też do zapoznania się z oryginalnym modułem.

Otóż klub został założony przez byłych pracowników laboratorium znajdującego się w górze. Oczywiście, jak przystało na amerykańskie opowieści, całość była tajna i odbywała się pod kuratelą Pentagonu. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że naukowcy prowadzili tam badania nad sztuczną inteligencją. Do dzisiaj nie znają odpowiedzi na pytanie, na ile ich działalność doprowadziła do powstania Molocha. Wciąż jest to dla nich bardzo obciążające. Zarazem są na tyle przywiązani do swojego dzieła, że nie zlikwidowali laboratorium, tylko je uśpili.

Jako zadość uczynienie osią swojej głównej działalności uczynili walkę z Tornado. Odwoływanie się do natury i indiańskich korzeni stworzyło mit gangu, który w swoim działaniu dba o pewną harmonię. Jak najbardziej propagują naturalne metody odurzania się. Jednak z duża zaciekłością tępią wszelką farmakologię. Patrząc na całą sytuację z lotu ptaka można odnieść wrażenie, że to jawna hipokryzja. Zapewne tak jest. Zastanawiam się tylko, czy finalnie te wszystkie tajemnice rozerwą gang na strzępy, czy przetrwają te trudne chwile i wyjdą z tego jeszcze mocniejsi.

Teren, rodzaj działalność i powiązanie z lokalną społecznością

Szczerze mówiąc jest mi obca koncepcja klubu motocyklowego, przemierzającego wzdłuż i wszerz Stany Zjednoczone. W moim odczuciu zawsze powinna być jakaś baza. Miejsce, gdzie motocykliści mogą wrócić, odpocząć, naradzić się, czy wreszcie naprawić swoje motory, zadbać o sprzęt. W końcu jednoślad jest całym ich życiem, bardzo często ważniejszym od dzieci i partnerek. Ciągłe bycie w drodze może pasować do gangerów, ale raczej biednych, którym w życiu nie wyszło i nie mają dokąd wrócić. W końcu każdy powinien mieć swój bezpieczny port.

W serialu Synowie Anarchii jest pewien wyjątek- są to Nomadzi, czyli członkowie klubu, którzy nie mają przynależności lokalnej, tylko przemierzają kolejne autostrady w poszukiwaniu życiowego celu. Jednak nawet ta koncepcja zakłada, że są częścią większej całości. Zawsze mogą zajechać do lokalnego oddziału Synów Anarchii, przenocować, naprawić swój motor. Często też biorą udział w lokalnych akcjach, kiedy klub potrzebuje wsparcia. Pomimo tego, że nie mają stałego miejsca, to nie są całkowicie oderwani od ziemi. Nawet w ich przypadku istnieją bezpieczne schronienia, z których mogą korzystać.

Przechodząc jednak do sedna tych rozważań- każdy klub ma jakieś terytorium, na którym działa. Co za tym idzie na swoim rejonie prowadzi jakiś rodzaj działalności, co sprawia że staje się związany z lokalną społecznością. Mamy tutaj analogiczną sytuację jak w przypadku partyzantki. Jeżeli bojownicy o wolność nie mają poparcia wśród lokalnej ludności, to prędzej czy później zostaną wydani tej, czy innej władzy. Bardzo ważną kwestią jest zakorzenienie w danym miejscu, w danej społeczności. Dlatego działalność klubu powinna być zdywersyfikowana. Nie chodzi tylko o zyski danego gangu, ale także o wspieranie swojego otoczenia, zapewnianie bezpieczeństwa ziomkom, czy też dbanie o ich dobrostan. W moim przeświadczeniu gangerzy powinni być grupą, do której ludzie zwracają się o pomoc w trudnej sytuacji, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę brak stróżów prawa.

Sieć relacji, czyli gangerska mapa Stanów Zjednoczonych

Takie podejście do Stanów Zjednoczonych oferuje nam całkowicie nowe spojrzenie. Możemy na istniejącą mapę nałożyć siatkę klubów motocyklowych. Wybrać miejsca ich siedzib, określić relację z lokalną społecznością. Nie zawsze musi to być dobre sąsiedztwo. Może być problematyczne albo wręcz wrogie. Jednak każda nasza decyzja implikuje ciekawe możliwości fabularne dla naszych graczy. Warto się nad tym zastanowić i określić również strefę wpływu danego klubu zarówno terytorialną, jak i powiązania z innymi organizacjami i władzą, jeżeli w danym miejscu takowa występuję. Z perspektywy dwóch lat kampanii myślę, że nie warto zapełniać całej mapy klubami motocyklowymi. Pusta przestrzeń, to możliwości. Miejsca, gdzie można założyć nową filię albo rozciągnąć swoją strefę wpływów. Wszystko zależy od inwencji drużyny.

My zaczęliśmy od najprostszego rozwiązania, czyli stworzyliśmy siedzibę naszego klubu, która jest otwarta na tułaczy i ludzi poszukujących schronienia. Tym samym społeczność, która żyje w jego otoczeniu rozrasta się i czerpie niewątpliwe profity z takiego sąsiedztwa. Jednocześnie podczas pierwszej sesji wybraliśmy na antagonistów wspominane wcześniej „Oczy Węża”. Dzięki temu została zarysowana pierwsza i być może najważniejsza relacja. Na tym etapie zrezygnowałem z tworzenia całej siatki, żeby zobaczyć jak potoczą się losy drużyny. Określić, co ich interesuje i móc przygotować dokładnie taką Amerykę jaka będzie dla nich odpowiednia.

Takie podejście zaowocowało na dalszych etapach naszej rozgrywki. Okazało się, że „Duchy Puszczy”, to w zasadzie mały lokalny klub bez znaczącej siatki powiązań. Dzięki temu drużyna miała wolną rękę, żeby samemu tworzyć te relacje i określać ich złożoność oraz wagę. Z perspektywy czasu uważam takie rozwiązanie za najlepsze, bo to drużyna decydowała o tym jak będzie wyglądał ich świat. To ich działania realnie wpływały na kształtujące się relacje. Zyskiwała przyjaciół i traciła sojuszników. Można stwierdzić, że wspólnie stworzyliśmy tę siatkę relacji. Na razie nie jest ona wielka, bo składa się z zaledwie czterech klubów. Jednak na dalszym etapie gry rozszerzyliśmy tę siatkę na frakcje w Vegas i Posterunek, który gdzieś zawsze się przewija.

To jeszcze nie koniec

Nasza kampania w Neuroshimę trwa dalej i póki co nie widać jej końca na horyzoncie. W międzyczasie powołaliśmy do istnienia dwa nowe kluby motocyklowe. Pierwszy z nich to „Demony Pustyni”. Niewielka ekipa mieszkająca na starym, porzuconym lotnisku, która wyspecjalizowała się w poruszaniu po pustyni. Drugi klub to „Strażnicy Losu”, czyli ci, którzy dbają o najbiedniejszych w Vegas. Dzisiaj chciałem tylko zasygnalizować ich istnienie. Planuję w najbliższym czasie napisać szersze opracowanie poświęcone tym czterem klubom, a zwłaszcza Duchom Puszczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.