Glina robi to dobrze

Glina robi to dobrze

„Hello, This is Zodiac speaking”

Być może część z Was pamięta, że w zeszłym roku po raz pierwszy zetknąłem się z grami na silniku Powered by the Apocalypse (PbtA). Było to bardzo udane doświadczenie i wiedziałem, że prędzej czy później z przyjemnością wrócę do tej mechaniki. Dlatego kiedy usłyszałem, że Marcin Sindera będzie wydawał grę o Gliniarzach na PbtA nie mogłem jej przegapić. Czynnikiem decydującym nie była jednak mechanika, tylko konwencja. Należę do tego grona, które z ogromną dozą ciekawości i fascynacji oglądało kolejne seriale kryminalne. Z rozrzewnieniem wspominam jak założyliśmy w liceum klub filmowy „Siedem”, który był hołdem dla filmu Davida Finchera. Zresztą do dzisiaj mam tak, że raz na jakiś czas muszę sobie puścić jakiś kryminał. Po prostu zaczynam odczuwać taką naglącą potrzebę. Jedyny problem jest taki, że coraz ciężej znaleźć coś dobrego, a nie ma nic gorszego niż słaby serial kryminalny. Bohaterowie muszą być z krwi i kości, a śledztwa wciągające i niejednoznaczne w swojej ocenie moralnej. 

Dlatego miałem poczucie, że Glina może być grą idealnie dopasowaną do moich wyobrażeń. Bardzo często zdarza się tak, że rzeczywistość nawet w najmniejszym stopniu nie dostaje do wytworów naszego umysłu. Tym razem rzeczywiście spełniła obietnice złożone przez autora. Podczas rozgrywki towarzyszy nam poczucie brania udziału w policyjnej operacji. Mechanika wspiera prowadzenie śledztw, nawet w przypadku niepowodzeń. A graczki i gracze otrzymują narzędzia, żeby stworzyć bohaterów z krwi i kości. Jest dobrze. 

Kilka słów o grze

Jak już wcześniej wspominałem Glina została zaprojektowana na mechanice Powered by the Apocalypse. Konkretnie na jej wariacji znanej z gry Ironsworn. Podczas aktywowania ruchów wykonuje się rzut k6 z uwzględnieniem atrybutów przeciwko dwóm kościom k10. Możemy odnotować całkowity sukces (triumf), kiedy nasz wynik będzie wyższy od przeciwstawnych kości; częściowy sukces (fuks), kiedy wynik będzie wyższy tylko od jednej z kości i porażkę (skuchę), kiedy nasza liczba oczek będzie niewystarczająca, żeby przebić wyniki na dwóch kościach dziesięciościennych.  Każdy rezultat będzie budulcem do naszej opowieści jak to w przypadku gier PbtA bywa. W przypadku skuchy nie musimy się martwić, że jakiś dowód nam umknął, bo rozpoczynamy zapełnianie zegara, po którego skończeniu dostaniemy brakujący trop. 

Podczas gry śledzimy postępy śledztwa na 10 stopniowym torze postępu oraz uruchamiamy drugi ważny pasek, czyli robotę papierkową, która ma odzwierciedlać przygotowanie dokumentacji sądowej i zapewnić nam pomyślny rezultat, kiedy będziemy chcieli skazać naszego podejrzanego. Poza tym podczas gry mamy do dyspozycji dwie meta waluty – czas pracy i szczęście psa. Zarządzanie nimi bardzo ciekawie wpływa na grę sprawiając, że trzeba strategicznie podchodzić do swojego bohatera, inaczej może go zjeść stres. W tym przypadku dosłownie, ponieważ jest to kolejny wskaźnik, który musimy śledzić. Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że te wszystkie elementy bardzo dobrze ze sobą współgrają. Rozegraliśmy łącznie dwie sprawy. Przy stole spędziliśmy około 14 godzin gry i nic nie zgrzytało. 

Myślę, że warto jeszcze wspomnieć o archetypach jakie mamy do dyspozycji, a jest ich całkiem sporo. W moim odczuciu nic by się nie stało gdyby było ich ciut  mniej, bo kilka z nich jest do siebie dosyć podobnych. A zatem można wcielić się w: Brudnego Harrego, Cybera, Karierowicza, Negocjatora, Pitbulla, Pozoranta, Profilera, Punishera, Samotnego wilka, Starego wygę i Uczonego w piśmie. Każde akta osobowe stawiają przed nami szereg wyborów, które sprawiają, że bohater staje się bardziej realistyczny. Dużym plusem są odniesienie do bohaterów z małego i dużego ekranu przy poszczególnych archetypach. Pozwala to nabrać wyobrażenia, co do sposobu działania danych akt osobowych. Trochę zabrakło mi przykładów z literatury, ale podejrzewam, że postaci serialowe i filmowe są dużo bardziej rozpoznawalne. 

Na końcu podręcznika znajduje się kilka tabel, które w bardzo prosty sposób pozwalają wygenerować bohaterów niezależnych oraz wszelkiego rodzaju miejsca. Nie spodziewałem się, że będzie to aż tak użyteczne. Wystarczy kilka rzutów k100 i nie musimy nerwowo wertować podręcznej listy imion i nazwisk. Muszę przyznać, że zawsze stanowi to dla mnie pewien problem. Drobnym minusem jest to, że tabela imion zawiera zarówno propozycje męskie, jak i żeńskie. Fajnie by było gdyby były to dwa oddzielne generatory. 

Gra została wydana w formacie B5+ na papierze kredowym. Format jest bardzo poręczny i sprawdza się przy stole. Dodatkowo w trakcie zbiórki została ufundowana granatowa wstążeczka, której obecność poczytuje na plus. Jednak najważniejszym ułatwieniem są kapitałki. Ułatwiają poruszanie się po podręczniku w trakcie sesji. Układ stron jest przejrzysty, a rozmieszczenie treści w poszczególnych rozdziałach logiczne. 

Warto mieć swój egzemplarz

Glina jest grą, którą w moim odczuciu warto mieć w swojej kolekcji. Nie spotkałem się jeszcze z inną propozycją, która w tak dobry sposób eksplorowałaby temat śledztw. Zaproponowana mechanika współgra z konwencją dzięki, czemu rozwiązanie zagadki staje się kwestią czasu. Oczywiście nie zawsze kończy się to całkowitym sukcesem, ale sama gra stwarza możliwość doprowadzenia wszystkiego do końca. Dlatego serdecznie zachęcam do zaopatrzenia się w swój egzemplarz. Obserwuję, że nakład powoli się kończy, a nie wiem czy wydawca planuje dodruk. 

Photo by Emily Morter on Unsplash

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.