Ubersreiskie tango
Autorka: Weronika Pawlak
Salundra, Farrenstra, Olivia, Yorek i Bercik obudzili się wisząc w klatkach. Na ziemi leżały stygnące ciała tymczasowych towarzyszy. Między nimi były rozstawione świece. Gorączkowo zaczęli szukać możliwości ucieczki. Jednak w końcu wszedł generał Guido Falk. Nie spodziewał się takiego zestawu bohaterów w swoim loszku. Wyglądało na to, że zasadzka była zastawiona na kogoś innego. Oznajmił, że nie wypuści takiego smakowitego kąska. Rozpoczęły się pertraktacje. Głowy były wymieniane za głowy. Życia ważone na szali wolności. Generał nie dawał dużo czasu na myślenie.
Yorek bardzo celnie trafił w gust wroga – ślub Salundry z Vendelinem Jungfreudem oraz głowa Luciusa Aanholta. Dowódczyni nie chciała się na to zgodzić. Jednak gdy przyjaciele nie byli w stanie znaleźć innych rozwiązań, a te wykorzystane nie zostały zaakceptowane – pokiwała z rezygnacją głową. A więc tak będzie. Przygotowano stosowne dokumenty. W komnacie pojawiła się jeszcze Pani Róża – przyjaciółka rodu Jungfreudów, która kiedyś miała dla nas proste zadanie – wykradzenie obrazu z zamku Ashaffenów. Ta prosta robota zaowocowała wieloma komplikacjami, kto by się spodziewał, przez co teraz stała z naładowanym pistoletem chętna wystrzelać wszystkich, ale może jest to opowieść na kiedy indziej. Po chwili okazało się, że jest pewien problem ze ślubem i został on wyjawiony dopiero po podpisaniu kontraktu małżeńskiego – panicz Vendelin ma status zaginionego od czasu ucieczki rodu z Ubersreiku, więc nikt go nie widział od roku. Jeśli się nie odnajdzie a ślub się nie odbędzie w ciągu roku – zakładnik zginie. Ktoś musiał zostać jako zakładnik. Salundra zarządziła, że będzie to ona. Trochę dziwne, że się zgłosiła, w końcu kocha swoje życie…nad życie. Ale może ma jakiś plan?
Farrenstra, Bercik, Olivia i Yorek wyszli. Wrócili do posiadłości. Od razu dostali się w ramiona Wujaszka, który grał akurat w szachy z Yannarą – krasnoludzicą, mniszką Valai. Nieco się zdenerwował wiadomością, że Salundra jest nieobecna, ale bohaterowie jakoś się wywinęli. Zaczęli wypytywać o Vendelina. Uwe zasugerował, że Ubersreik ma dość rozległe kanały i być może te pod Czarną Skałą przyniosą odpowiedź. Yorek za to stwierdził, że może Baron pomoże w tej kwestii. Udali się jeszcze do Jurysty, który pospieszył przybliżyć sylwetkę młodszego brata Marii Jungfreud. Miał on 13 lat, i był ciemnowłosym chudym chłystkiem. Ludzie mówili, że był niespełna rozumu – czytał książki, łaził po ogrodach – no nienormalny jakiś. Pojawiły się podejrzenia, że może von Dabernick ma go w niewoli – jednak Jurysta wyraził profesjonalną opinię, że w takiej sytuacji by się tym chwalił. Konstancja – niziołcza kucharka została przy okazji skrzyczana przez Alberta. Oskarżył ją o szpiegostwo. Jednak nic z tego nie wyniknęło.
Przerażony perspektywą kanałów, straszności i szybkiej, nieprzyjemnej śmierci Bercik poszedł do Ramosa by ten wsparł wyprawę swoimi ludźmi. Jednak Ramos nie był entuzjastą tego pomysłu. Już zbyt wielu nie wróciło z podobnych wypraw. Po błaganiach i zapewnieniach niziołka, zgodził się wysłać Antonellę i Elenę. Zastrzegł, że jeśli zginą, to utnie Albertowi jego cenne jaja.
Ruszyli – Farrenstra, Olivia, Bercik, Yorek, Yannara, Antonella i Ellena. Udali się pod most, do Barona by prosić o pomoc – jakiegoś przewodnika po labiryncie kanałów. Barona nie spotkali, ale człowiek Barona – Franciszek powiedział, że był w kanałach i pójdzie jako przewodnik.
Weszli. Kanały jak kanały – ciemno, brudno i waliło. Zaczęło się powolne zwiedzanie. To doprawdy niesamowite miejsce. Nagle spotkali dwóch ludzi. Nieśli ze sobą wór, a w worze wiło się coś rozmiarów człowieka. Czy mógł to być młody panicz? Kazali dwóm napotkanym pokazać kogo mają w środku. Nie chcieli. Drobne zastraszanie szybko ich przekonało do zmiany zdania. Farrenstra i Bercik zaczęli rozwiązywać wór i rybia paszcza niemal odgryzła im palce. W środku wił… wiło śię coś na kształt rybo-człowieka? Bohaterowie dowiadując się, że nie ma tam Vendelina, z powrotem zawiązali wór i oddali go dwóm nieznajomym. Poszli dalej. Dotarli do dziwnej wysokiej sali. W podłodze były wbudowane kadzie a w nich bulgotało coś czerwonego. Pachniało chyba jak krew… Przy jednej z nich stała zakapturzona postać i mieszała. Mieszała. A bohaterowie przeszli obok. Po plecach przebiegł im jedynie zimny dreszcz.
Nagle na drodze pojawiła się przeszkoda, która wymusiła na drużynie działanie. Tą okolicznością był troll. Waliło strasznie, jednak Farrenstra od razu ruszyła do ataku – stara miłość do polowań na stwory nie zardzewiała. Walka nie była zbyt piękna, ani udana. Już na początku troll zwrócił na bohaterów jakąś dziwną, kwasową treść swojego żołądka, która skutecznie ich rozproszyła i osłabiła. Na tyle, że Yannara w ciężkim szoku nie uniosła topora aż do końca bitwy. Antonella i Ellena nie wyszły z tego cało… Bercik był przerażony na myśl o tym, co zrobi mu Ramos. Troll finalnie jednak padł. Franciszka już nie było.
Drużyna szła dalej błądząc po korytarzach. Robiło się co raz dziwniej. Czasem zdawało im się, że coś słyszą. Jednak nic się nie ukazywało. Korytarze się zmieniały. W końcu ktoś zauważył na jednej ze skał narysowaną strzałkę. Ruszyli tropem znaków. Robiło się co raz dziwniej. Trafili na schody. A schody powiodły ich do katakumb – najprawdopodobniej tych należących już do Zamku. Usłyszeli jęk. Zobaczyli jego źródło – była to konająca kapłanka Sigmara. W ostatnich słowach powiedziała, że uciekała z młodym paniczem. Porwali go… Nie dowiedzieli się gdzie jest. Chyba w międzyczasie Bercika, który postanowił poszperać w trumnach w poszukiwaniu czegoś cennego złapał za rękę trup. A może tylko tak powiedział – ma w końcu tendencje do wyolbrzymiania.
Ruszyli tropem pazurów. Czy legenda miejska mogła się urzeczywistnić? Czy Skaveni porwali Vendelina? Tropiąc trafili na Skavenskie tratwy, na które długo nie myśląc wskoczyli i popłynęli w nieznane.
Photo by Jeremy Bishop on Unsplash