Wilk jest w Tobie

Wilk jest w Tobie

Recenzja polskiej wersji gry Bite Marks: Wataha autorstwa Becky Annisons. Materiał został udostępniony przez polskiego wydawcę – Imaginarium. 

Czy wszystko jedno jaka gra o wilkołakach?

Przyznam się, że do zakupu Bite Marks zbierałem się kilka razy. Opowieść o wilkołakach na silniku PbTA, czego chcieć więcej? Zawsze coś mnie powstrzymywało i dzisiaj bardzo się z tego cieszę, ponieważ nadchodzi polskie wydanie przygotowane przez ekipę Imaginarium. Wersja, z którą miałem okazję się zapoznać wygląda bardzo obiecująco i już teraz mogę napisać, że będę korzystał z polskiej wersji językowej.

Mam za sobą młodzieńcze doświadczenie grania w Wilkołaka Apokalipsę. Na jednym z rodzinnych wyjazdów trafiliśmy na narratora, który zaczął z prawdziwą pasją wprowadzać nas w ten świat. Przygoda z tą odmianą Świata Mroku była krótka, acz intensywna. Chociaż kilka rzeczy utkwiło mi w pamięci i do dzisiaj potrafię wymienić wszystkie formy, które mógł przyjąć mój bohater. W ogóle mam takie poczucie po latach, że za dzieciaka bardzo dużo słuchałem o Świecie Mroku i to była jakaś mityczna kraina, do której nie miałem kluczy albo wpuszczono mnie tylko do przedsionka. 

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Wydaje mi się to ważne w kontekście rozróżnienia doświadczeń z gry w Wilkołaka Apokalipsę i Bite Marks Wataha. Gra, którą wydaje Imaginarium to opowieść o relacjach wewnątrz watahy i radzeniu sobie z zagrożeniami dla całej grupy. Po przeczytaniu całego podręcznika pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że to jest przede wszystkim gra o emocjach, zarówno tych odgrywanych przez postaci, jak i tych bardziej namacalnych odczuwanych przy stole. Warto już na wstępie zauważyć, że autorka gry bardzo dokładnie omawia wszystkie kwestie związane z wytwarzaniem napięć wewnątrz grupy i towarzyszącemu temu dyskomfortowi. Temat jest bardzo kompleksowo zaopiekowany. 

Mechanika ukryta za narracją

Dla tych, którzy mają już za sobą doświadczenia z PbTA nie będzie tu wielu zaskoczeń. Autorka przygotowała także rozdział dla początkujących, gdzie po krótce zapoznaje z tym jak działa silnik stworzony przez Bakerów. Kiedy narracja doprowadzi do uaktywnienia ruchu będziemy wykonywać test. W tym celu sięgniemy po dwie kostki sześciościenne, a następnie do wyniku dodamy wartość atrybutu. W zależności od rezultatu uzyskamy sukces, sukces z konsekwencją albo porażkę. W każdym wypadku bieg naszej historii pójdzie dalej w określonym przez los kierunku. To jest chyba najpiękniejszy element tego rozwiązania. Nie ma jałowych rzutów. Warto zwrócić uwagę na klimatyczne nazwy atrybutów, które są też szczegółowo wyjaśnione w podręczniku. To zęby, dzikość, serce i charakter. Oczywiście na testy możemy wpływać. Mamy do dyspozycji pulę watahy i więzi, które stanowią punkty ostatniej szansy. 

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy kwestii naszych bohaterów. Podczas gry w Bite Marks Wataha możemy ubrać następujące skóry – Alfy, czyli przywódcy watahy; Szczeniaka, czyli nowego wilkołaka; Silnorękiego – zachęcam do obejrzenia „Chłopaki nie płaczą”, inaczej ciężko będzie zrozumieć; Ogarniacza, czyli osoby odnajdującej się w świecie ludzi i załatwiającej sprawy; Siwego, czyli doświadczone i nieco zmęczonego życiem członka watahy; Wyjca, czyli szamana oraz Marnotrawnego, który niedawno powrócił do watahy. Warto zwrócić uwagę, że skóry nie mogą się powtarzać w drużynie. Przede wszystkim wynika to z potrzeby napędzania interakcji między grającymi i zapewnienia wyjątkowych doświadczeń. Zróżnicowanie bohaterów będzie oferować różne cele i możliwości, a co za tym inną soczewkę, przez którą będziemy patrzeć na watahę i podejmowane przez nią działania. 

Poza tym będziemy operować także kartą watahy, która pozwoli nam w jakimś stopniu stworzyć specyficzną dla danej grupy namiastkę kultury. Wspólnie zaprojektujemy swoje tradycje, tematy tabu, czy slang, którym będziemy się posługiwać. To wszystko ma na celu pogłębienie doświadczenia osób zgromadzonych przy stole. Podejrzewam, że przy dłuższej rozgrywce to będzie naprawdę działać. Pewne kwestie staną się rutyną. 

Jak budować napięcie

Tak jak wspominałem powyżej autorka bardzo duży nacisk kładzie na emocje. W związku z tym znacząca część podręcznika jest poświęcona temu jak grać w Bite Marks Wataha, żeby wzbudzać w grających uczucie przywiązania NPCów, jak sprawić, żeby konflikty były angażujące, a dylematy moralne wzbudzały coś na kształt niepokojącego swędzenia umysłu.

Autorka zwraca uwagę, że gra jest przede wszystkim dedykowana do kampanijnego grania. Jednocześnie podaje przepis jak poprowadzić jednostrzał, ale widać, że to nie będzie to samo doświadczenie. W Bite Marks Wataha dynamiczne momenty mają z założenia być przeplatane wolniejszymi scenami, gdzie gracze mają czas na introspekcje i zwierzenia. Jest to o tyle istotne, że aż dwa ruchy dedykowane są zrzucaniu ciężaru z duszy. Na budowanie opowieści w takim rytmie potrzeba czasu, zwłaszcza jeżeli chcemy jej nadać odpowiedni ciężar gatunkowy. 

Osiągnięciu tego celu ma służyć pewien schemat, który proponuje nam autorka. Mianowicie ukazanie bądź wspólne namalowanie sceny jedności watahy. Takiego obrazka, gdzie dobrze będzie widać braterstwo. Kolejnym etapem ma być powolne wbijanie klinów między członków drużyny. Wykorzystywanie różnorodnych skór i przeszłości postaci. Kiedy sytuacja będzie eskalować osoba prowadząca ma zadanie wrzucić zewnętrzne zagrożenie, które na nowo pozwoli scalić grupę. Opowieść ma ciągle balansować na granicy rozpadu watahy. W podręczniku jest wprost napisane, że w tej grze jest przestrzeń do tworzenia i eksplorowania konfliktów także, a może przede wszystkim między graczami. 

W związku z tym, że gra mocno oddziałuje na emocje grających jest całkiem ciekawy rozdział poświęcony narzędziom bezpieczeństwa. O ile z takimi mechanizmami jak karta X, czy lista zakazanych tematów spotkałem się wcześniej. O tyle narzędzie umożliwiające zmianę scenariusza jest dla mnie całkowitą nowością. Wprowadza one do rozgrywki trzy „przyciski” – pomiń, cofnij i przyspiesz. Jest to pewne nawiązanie do zasłon i granic, ale mimo wszystko wydaje się ciekawszym rozwiązaniem, zwłaszcza pomysł, żeby cofnąć rozgrywkę i poprowadzić ją w innym kierunku. Mam wrażenie, że czasami nie byłoby to takie głupie. O ile uważam, że zawsze warto poświęcić fragment podręcznika na bezpieczeństwo i higienę sesji, o tyle uważam, że w tej grze jest po prostu niezbędny. 

Są jeszcze dwa fragmenty, które zwróciły moją uwagę i uważam, że w bardzo dobry sposób obrazują intencje autorki gry Bite Marks Wataha. Przede wszystkim dostajemy dobry przepis jak przywiązać postaci graczy do bohaterów niezależnych. Oczywiście nie jest to rozwiązanie idealne, ale na podstawie mojego doświadczenia mogę stwierdzić, że powinno się sprawdzić. Powolne budowanie relacji z postacią, która będzie wspierać drużynę ma duży potencjał, żeby ich z nią związać. W podręczniku znajdziemy nie tylko przepis jak to zrobić, ale także długie i wyczerpujące przykłady. W ogóle przykłady są mocną stroną tej gry i warto zwrócić na nie uwagę. Pewnie dałem się kilka razy poznać jako osoba, która bardzo lubi rozbudowany świat bohaterów niezależnych, dlatego mam poczucie, że dobrze odnalazłbym się grając w Bite Marks Wataha. 

Drugim fragmentem są pryncypia osoby prowadzącej. Już na początku podręcznika autorka zwraca uwagę, że mistrz gry nie ma tutaj swojej agendy. Ruchy dyktują przebieg rozgrywki. Osoba prowadząca ma podążać za fabułą, która powstaje w wyniku działań graczy i decyzji losu. Jako swoiste wskazówki do takiego działania otrzymuje osiem zasad, którymi powinna się kierować. Nie będę ich tu literalnie przytaczał, ale uważam, że jeżeli będzie się do nich stosować i będą wyznaczać kierunek działania mistrza gry, to Bite Marks Wataha okaże pełnie swojego potencjału. Wydaje mi się wręcz, że warto sobie wydrukować i przed każdą sesją jeszcze raz na nie spojrzeć, bo to jest koncentrat z pomysłu na tę grę. Zawiera się w nich wszystko to, o czym pisałem powyżej.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że w podręczniku znajdziemy trzy scenariusze dedykowane do jednostrzałów, a więc odpowiednio przygotowane pod taką rozgrywkę i esej dotyczący kontroli w wilczych społecznościach. Dwa z tych trzech scenariuszy przykuły moją uwagę, a jednemu z nich chętnie dam szansę. Co ciekawe ten zaproponowany przez autorkę gry wydał mi się najbardziej chaotyczny i trudny do zaangażowania drużyny. Jeżeli chodzi o esej to pogłębia nieco informacje zawarte w podręczniku, ale nie jest na tyle znaczący, żebyśmy nie mogli się bez niego obejść.

Wyzwól swoją wilczą potęgę

Wilki, wilkołaki i księżyc stanowią ważny element popkultury i wierzeń ludowych. Oswajamy się z nimi od dziecka i potem towarzyszą nam przez resztę życia. Gry fabularne daje nam tą niesamowitą możliwość, żeby przeżyć coś, co normlanie jest nieosiągalne. Jestem przekonany, że Bite Marks Wataha właśnie to robi. Pozwala nam doświadczyć świata wilkołaków. Zmierzyć się z emocjami i bolesnymi doświadczeniami rasy ukrywającej się przed ludźmi, wdającej się w walki z innymi watahami, wreszcie stawić czoła niedoskonałemu, despotycznemu przywódcy. Obietnica tej gry wydaje się realna do spełnienia. Niemniej będzie wymagać od osób grających dojrzałości i bacznej obserwacji osób towarzyszących, żeby nikomu nie stała się krzywda. Od prowadzącego będzie wymagać uważności i improwizacji. Obydwie te rzeczy wymagają skupienia i potrafią być męczące, ale uzyskany efekt powinien być tego wart. Dlatego chciałbym zawyć wraz z watahą podczas pełni. 

Image by Baptiste Lheurette from Pixabay

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.