Wilki, czyli jak budować małe społeczności

Wilki, czyli jak budować małe społeczności

UWAGA! W tekście znajdują się spoilery!

Książki, które czekają

Nie wiem czy też tak macie ze swoimi ulubionymi pisarzami, ale bardzo często zdarza mi się trzymać ich książki na półkach i zwlekać z sięgnięciem po nie. Od kilku lat na regale czeka ostatnia trylogia Robin Hobb i ciągle boję się za nią zabrać, bo wiem, że jak ją przeczytam to już będzie koniec. Czasami jednak los nam sprzyja. Wydawnictwo Mag zapowiedziało wznowienie pierwszego cyklu autorki wraz z przetłumaczeniem nowych książek. Dlatego wreszcie w tym roku będę mógł zabrać się za czytanie Skrytobójcy Błazna. 

Takich pisarzy mam więcej. Moim ulubionym polskim autorem kryminałów jest Wojciech Chmielarz. Sprawdzałem też innych, ale zdecydowanie jego styl i pióro mi najbardziej leżą. W ogóle czasami mam takie poczucie, że jakby Pan Wojtek napisał książkę o gotowaniu na swój sposób, to też by się dobrze czytało. Ma w sobie coś takiego, że jego słowa płyną gładko przez głowę. Niemniej nawet powieści ulubionego pisarza można mieć przesyt, dlatego Dług honorowy czekał dosyć długo aż po niego sięgnąłem. 

Wbrew pozorom nie będzie to tekst poświęcony literaturze, a budowaniu małych społeczności, bo to co autor robi w swojej powieści może służyć za doskonałą inspirację dla twórców scenariuszy i modułów. Tekst ten szczególnie kieruję do osób grających w Glinę czy Zew Cthulhu. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go wykorzystać do innych systemów. Chciałbym też podkreślić, że nie jest to jedyny i właściwy sposób, jak to robić. Jest to materiał zainspirowany powieścią Dług Honorowy Wojciecha Chmielarza.

Charakterystyczna nazwa i jej konsekwencje

Akcja powieści Wojciecha Chmielarza dzieje się w Wilkach. To niewielka wieś położona na uboczu wielkiego świata. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że mieszkańcy okraszają swoje posesje rzeźbami wilków. W niemal każdym gospodarstwie stoi drewniany posąg prezentujący jednego z członków stada. Niby nic, ale robi klimat. Zwierzęta mamy nie tylko w nazwie, ale także przed oczami przemierzając kolejne metry wioski. Być może autor tym mianem chciał podkreślić wspólnotowość mieszkańców. Myślę, że jest to teoria, którą dałoby się obronić. 

Niemniej z punktu widzenia potencjalnej rozgrywki wataha jest jak najbardziej do wykorzystania zarówno w sensie metaforycznym, jak i dosłownym. Wilki mogą pojawiać się w pobliżu wioski albo wyć co jakiś czas pokazując ludziom i bohaterom, że nie są tu sami, a już na pewno nie oni rządzą otaczającym go lasem. Gdybym szykował scenariusz w takiej miejscowości, to na pewno wykorzystałbym ten motyw. Aż chce się umieścić na czele tej watahy pradawnego samca Alfa, który powrócił zza grobu, żeby chronić pobratymców. A może w wiosce jest coś co ściąga wszystkie wilki z okolicy? Nie wspominając o tym, że część mieszkańców mogłaby się okazać wilkołakami. 

Przyznam się też, że lubię sugerujące nazwy. Takie, które jasno określają, co to za miejsce. Być może nawet takie, które są w stanie poprzez jedno słowo wprowadzić do całego scenariusza lub modułu. Dlatego swoją wioskę nazwałem Mogiły. Są tam aż dwa cmentarze. Samo się narzucało. 

Wspólnota milczenia

W książce bardzo wyraźnie zarysowana jest niechęć miejscowej społeczności do obcych. Już w momencie pojawienia się głównego bohatera pierwsza napotkana postać sugeruje mu, żeby wsiadł do samochodu i wrócił do domu. To fajnie buduje klimat śledztwa. Od razu widać, że miejscowi będą niechętni do współpracy, a wioskę spaja zmowa milczenia. Jak się później okazuje tych tajemnic jest nieco więcej, ale tylko jedną z nich mieszkańcy Wilków wspólnie  chronią i są w stanie zrobić naprawdę dużo, żeby nie wyszła na jaw. 

Prawda jest taka, że przed laty miejscowi podpalili dom Romów, którzy mieszali na uboczu wioski. Jeden z nich został niesłusznie oskarżony o gwałt na młodej dziewczynie, córce sołtysowej. Czasami wystarczy jedna iskra, żeby doprowadzić do tragedii. Na dodatek podejrzana osoba miała inne pochodzenie etniczne, co potrafi przyspieszyć samosąd sąsiedzki. Dom się spalił, a jego mieszkańcy oprócz jednego dziecka, zginęli. Podczas śledztwa wszyscy zgodnie stwierdzili, że Romowie wyjechali. 

Autor w doskonały sposób wykorzystuje ten pierwotny lęk przed odkryciem prawdy pomieszany z poczuciem winy. Dzięki temu mieszkańcom Wilków cały czas towarzyszy cień, którego nie mogą się pozbyć. Minęło wiele lat od tamtego wydarzenia. Zmienili się, starają się naprawić krzywdy, ale prawda ciągle nie została ujawniona. A śledztwo prowadzone nawet w innej sprawie, może przez przypadek odkryć za dużo.

Daleko od szosy

Warto zwrócić uwagę na położenie Wilków. Są one przez autora umiejscowione w głuszy. Na miejsce da się dojechać samochodem albo autobusem, który rzadko kursuje. Sprawia to, że cała akcja toczy się w obrębie zamkniętej społeczności. Przemawia to do mnie, bo nie trzeba zwracać szczególnej uwagi na czynniki zewnętrzne. Mam też takie poczucie, że to korzystnie wpływa na gęstość atmosfery. Sytuacja robi się coraz bardziej napięta, prowadząc do punktu kulminacyjnego, który z założenia musi być emocjonujący. 

Przy miejscowości znajduje się jezioro, na którym są aż dwa cyple. Każdy z nich został zagospodarowany na kemping. To jest nietypowe, ale ciekawe rozwiązanie, bo sprawia, że potencjalnie mamy dwa miejsca gdzie można przygotować zasadzkę. Dodatkowo można spróbować wykorzystać wodę do szybszego albo niespodziewanego poruszania się. Niby niewiele, ale otwiera ciekawe możliwości fabularne. 

Konflikty personalne zamiast frakcji

Nikt nie może przejść obojętnie obok zbrodni. Mieszkańcy Wilków dotkliwie odczuli konsekwencje swojego czynu. Mierzą się z nimi do teraz, co sprawia, że nie ma wśród nich zgody jak dalej należy postępować. Są tacy, którzy topią wyrzuty sumienia w alkoholu. Dla innych był to katalizator, żeby się zmienić i poprzez swoje czyny spróbować naprawić sytuację sprzed lat. Wreszcie niektórym ta mroczna tajemnica tak ciąży, że chcieliby ją ujawnić. W każdym razie prowadzi to do lokalnych napięć i wzajemnej niechęci. 

Jednak nie tylko przeszłość zarysowuje linię potencjalnych konfliktów. Kolejnym punktem zapalnym mogą stać się dwa kempingi. Jeden prowadzony przez matkę, a drugi przez jej córkę. W książce ten wątek nie wybrzmiewa, ale podczas grania można by go wykorzystać. 

Dodatkowo kwestia władzy we wsi będzie rodzić napięcia. Pani Sołtys jest typem osoby, której się wydaje, że wszystko może. Trochę w tym swoim podejściu przypomina grupę trzymającą władzę z pierwszego sezonu Belfra. Ona wszystko załatwi, a jak ktoś nie będzie się chciał podporządkować, to postraszy go ujawnieniem przeszłości. Prędzej, czy później musi wejść w konflikt z miejscowym policjantem, któremu będzie zależeć na utrzymaniu porządku, ale także i sprawiedliwości, nawet kosztem wejścia w otwarty spór. Oryginalnie w powieści mamy sprawę plantatorów marihuany, którzy obozują na kempingu sołtysowej, a miejscowy policjant chce się ich pozbyć. Sprawę można wykorzystać podczas grania, ale można także zastąpić ją dowolną inną. Ten konflikt się tli i w pewnym momencie eksploduje. W wiosce są też inne napięcia, które napędzają fabułę. Warto pamiętać o tych pomniejszych, które będą wspierać główną oś sporu. 

Koniec homeostazy

Bardzo lubię w takich opowieściach to poczucie względnego spokoju, które zostaje zaburzone przez pojawienie się obcych. W przypadku Długu honorowego następuję ono aż dwa razy, ale o tym możecie przekonać się sięgając po lekturę. Niemniej tę sytuację najlepiej obrazuje moim zdaniem napompowany balon, w którego bezlitośnie ktoś wciska igłę. Tak właśnie konstruuje się małe społeczności. Żyją zamknięte we względnym spokoju, tkwiąc w pewnej równowadze zaburzonej przez pojawienie się obcych. Intruzi grzebiąc w przeszłości i teraźniejszości wioski są niczym metaforyczna igła, która na zawsze zmieni jej obraz. 

W zasadzie wystarczy, że bohaterowie graczy odkryją jedną z tajemnic i zaczną w niej gmerać. To powinno zadziałać jak kula śnieżna. Osoby chcące utrzymać mroczny sekret w cieniu postarają się wygonić albo zastraszyć drużynę. Miejscowy policjant będzie szedł tropem bohaterów wiedziony poczuciem sprawiedliwości. Sołtysowa nadużyje swojej władzy, żeby wszystko pozostało po staremu. A w tym wszystkim będą gracze, którzy będą starali się rozgryźć miejscowe relacje i nie dać się zabić. 

Dołącz do watahy

Siadając do tego tekstu chciałem podzielić się z Wami inspiracją, jaką można zaczerpnąć z Długu honorowego. Miejsce opisane przez Wojciecha Chmielarza jest niemalże idealnie skrojone pod gry fabularne. W toku mojej analizy pomyślałem, że fajnie byłoby się udać do Wilków i przeżyć tam jakąś przygodę. W końcu ta miejscowość, aż prosi się o odwiedziny.

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.