Parlamentaryzm jako pomysł na Towarzyszy

Parlamentaryzm jako pomysł na Towarzyszy

Lew czy lis?

Wolty, zdrady, intrygi, manipulowanie opinią publiczną to wszystko narzędzia zawodowego polityka, a przynajmniej takiego pozbawionego skrupułów, osoby zdeterminowanej do zdobycia władzy. Kogoś, kto od samego początku wie po co znalazł się w tej politycznej grze i do tego dąży. Taki obraz bardzo często prezentują bohaterowie seriali, czy filmów opowiadających o władzy. Bo jak wiadomo ona deprawuje, działa na ludzi niczym złoto na krasnoludy. Jest najsłodszym z narkotyków i upaja poczuciem własnej mocy.

Wydaje mi się, że najbardziej znanym serialem opowiadającym o polityce ciągle jest „House of Cards”, w którym demoniczny Frank Underwood był gotów do każdego świństwa byleby zdobyć i utrzymać swoją pozycję. Postać wykreowana przez głównego aktora wzorowana jest na Francisie Urquharcie z serii powieści Michaela Dobbsa. Tych dwóch bohaterów bardzo wiele łączy. W końcu jeden jest protoplastą drugiego. Jednak brytyjski parlament, nieco przykurzony przez czas, dużo bardziej przemawia do mojej wyobraźni niż amerykański kongres. Kiedy przywołuje w głowie obraz Pałacu Westminsterskiego, czuję szmat historii zapisany w jego ścianach. O iluż zdradach i chwalebnych czynach mogłyby opowiedzieć te zmurszałe mury.

Wszak polityka to nie tylko łajdactwo i kunktatorstwo, to także ludzie wierzący w ideały. To ci wszyscy, którzy poświecili swoje kariery, żeby postępować słusznie. Znowu odwołam się tutaj do brytyjskiego parlamentaryzmu i książki „Buntownicy” Lynne Olson, która stanowi swoisty zapis ostatnich dni Chamberlaina na stanowisku premiera. Opowiada o grupie posłów w Izbie Gmin, którzy nie bacząc na konsekwencje partyjne, a te w Anglii bywają zdecydowanie bardziej dotkliwe niż u nas, postanawiają stanąć na czele buntu przeciwko polityce Appeasmentu. Po tę lekturę sięgnąłem kilkanaście lat temu, ale ciągle ją pamiętam. Wywarła na mnie naprawdę mocne wrażenie.

Skąd się wzięły te wszystkie przemyślenia i wspomnienia? Wbrew powszechnej opinii, polityka ma wiele oblicz. A tak jak pisałem przed tygodniem, Towarzysze oferują nam możliwość rozgrywki na ścieżce budowania własnej partii politycznej i jej rozwoju. A skoro tak jest, to dlaczego z tego nie skorzystać. Pomyślałem, że warto się pochylić nad tym aspektem gry WM Akersa. Mam takie przeświadczenie, że przy lekkiej modyfikacji dałoby się całkiem fajnie wykorzystać tego rewolucyjnego rpga do rozgrywania kampanii politycznych, zwłaszcza że nie jest to szeroko eksploatowany temat przynajmniej w głównym nurcie publikowanych gier.

Subtelne zmiany

Zacząłbym od pewnej sugestii odnoszącej się do mechaniki Towarzyszy. Nie jest to napisane nigdzie wprost, ale można domniemać, że nasza organizacja jako całość, niezależnie od tego jaka jest jej forma, bierze udział w walce o władzę. Już na początku, na etapie tworzenia postaci, podejmujemy decyzję, jaką rolę w organizacji pełnią członkowie naszej drużyny. Później zgodnie z tym wyborem, nasi bohaterowie realizują pewne przyświecające jej założenia we własny, na pewno niekiedy pokręcony, sposób. To oni narzucają ton działaniom i projektom, które realizują, ale w różny sposób mogą określić swoją pozycję. Jednak, co najważniejsze ona już jest.

Modyfikacją, którą bym proponował jest umiejscowienie postaci graczy na dole hierarchii partyjnej i pozwolenie im na samodzielne dojście do władzy w jednej z frakcji, bądź na czele całej partii. W zależności od tego, jakie przyjmiecie założenia na sesji zero. Wydaje mi się to o tyle ciekawą modyfikacją, że wydłuży nam rozgrywkę. Zamiast gotowej partii na początku będziemy ją tworzyć przez pierwsze kilka sesji. Co więcej, relacje z bohaterami niezależnymi będą wykuwane w ogniu działania i oparte na prawdziwych emocjach z przeżytych sesji. Przywódca wrogiej frakcji, który doprowadził do postawienia nas przed sądem koleżeńskim nie będzie już tylko wymyślonym bohaterem, ale rzeczywistym przeciwnikiem, który będzie próbował nam zaszkodzić. Oczywiście to działa w dwie strony, my także postaramy się umniejszyć jego znaczeniu w strukturach.

To nie jest tak, że ta zmiana jest konieczna. Uważam jednak, że doda nieco smaku i pikanterii naszej rozgrywce, zwłaszcza jeżeli chcemy całość naszych działań skupić na legalnej walce politycznej. Wówczas wydaje mi się wartościowym poznanie własnego zaplecza od kuchni i wspólne opowiedzenie historii o drodze na szczyt w partii. W końcu nic tak nie cementuje przyjaźni, jak wspólne zbrodnie i wzajemne haki. Przeznaczyłbym na tę część rozgrywki maksymalnie dwie – trzy sesje, żeby nie rozwlekać tego za bardzo. Przeciągająca się walka frakcyjna może stać się, koniec końców, po prostu męcząca i monotonna, wszak celem jest najwyższa władza, a nie jej namiastka w organizacji.

Społeczeństwo to nie tylko tło

To, co teraz napiszę, nie będzie epokowym odkryciem, ale myślę, że warto o tym wspomnieć. Jeżeli zdecydujemy się na grę okrojoną o wątek rewolucyjny i świadomie zrezygnujemy z tego aspektu Towarzyszy, to mimo tego nie warto rezygnować z napiętej sytuacji w społeczeństwie. Myślę, że w naszej grze, ulica i społeczeństwo ma bardzo ważną rolę do odegrania. W końcu w wyborach, do których dążymy, to ludzie mają prawo głosu. Musimy ich sobie zjednać i przekonać, że jesteśmy możliwie najlepszym wyborem. Jednocześnie samą sytuacje społeczną możemy rozgrywać pod naszą bieżącą walkę polityczną i manipulować nią, żeby osiągnąć zamierzone cele.

Przede wszystkim warto już na samym początku rozgrywki, zanim zaczniemy snuć opowieść, postawić sobie jedno, bardzo ważne pytanie – czy interesuje nas władza, czy ideały? To wieje trochę banałem, ale zasadniczo będzie determinować nasze priorytety i sposób grania. Ten wybór będzie wpływać na nasze postrzeganie społeczeństwa. Dla jednych to będzie tylko ciemna masa, którą da się manipulować i należy ją wykorzystać do własnych celów. Dla drugich stanie się to ważny aktor w rozgrywce politycznej, którego trzeba wspierać i brać jego zdanie pod uwagę. O zgrozo, czasem nawet członkowie naszej partii mogą chcieć wyjść do ludzi, zasłonić ich przed maszerującymi oddziałami pacyfikacyjnymi. Dlatego właśnie ten wybór ma kluczowe znaczenie dla odgrywania naszej partii.

Ta konstatacja prowadzi nas bezpośrednio do wniosku, żeby mimo wszystko warto nie rezygnować ze ścieżek rewolucji. Z tym założeniem, że finalnie nie planujemy jej wybuchu. Chyba, że chcemy wytworzyć poczucie zagrożenia i presję czasu. Można na przykład umówić się, że partia dąży do przejęcia władzy, żeby zażegnać niepokoje społeczne, bo kiedy wybuchnie rewolucja będzie już za późno na pokojowe rozwiązania, a obecna władza wprowadzi stan wyjątkowy, bądź wojenny i spróbuje utrzymać się na piedestale. Czy jej się to uda to już inna sprawa. Zakładam w tych rozważaniach, że nasza partia będzie próbowała grać ulicą albo grać z ulicą, co przy poszczególnych działaniach może doprowadzić do zaognienia sytuacji w państwie/mieście. Taki sposób na przejęcie władzy mogą wybrać zarówno ci kierujący się sercem, jak i rozumem. Pierwsi porzucając grę parlamentarną na rzecz wsparcia prostego człowieka, drudzy kalkulując na ile takie działanie finalnie przyniesie im korzyści.

Nakreśliłem sytuacje skrajne, żeby uwypuklić pewne stanowiska i podejście do rozgrywanych wydarzeń. Jednak zakładam, że w trakcie gry, drużyna graczy umiejscowi się gdzieś po środku tej skali. Ich działanie będzie wypadkową motywacji i sposobu postępowania poszczególnych bohaterów.

Nie ma darmowych kolacji

Równie ważne jak otoczenie będzie rozgrywanie frakcji wewnętrznych, co prawda jeżeli rozpoczniemy rozgrywkę od przejęcia władzy w naszej partii, to początkowo karty już są rozdane. Jednak w polityce nic nie jest dane raz na zawsze. Ciągle trzeba umacniać swoją pozycję i oglądać się za plecy, bo wystarczy, że raz podwinie się nam noga. Przeciwnicy będą czekać, żeby tylko to wykorzystać. Dlatego przy planowaniu rozgrywki warto przysiąść na chwilę i zaplanować kolejne kroki, którymi mogą się posłużyć rywale naszej drużyny.

Autor Towarzyszy proponuje pewien schemat przygotowywania frakcji w grze. Jednym z ważniejszych aspektów tej pracy jest rozpisanie kroków milowych ich działania. Zgodnie z założeniem powinno ich być od pięciu do dziesięciu. Oczywiście to są tylko możliwości, które możemy wykorzystać w trakcie gry, ale nie musimy. Zwłaszcza, że najważniejszy wpływ na całą rozgrywkę ma drużyna bohaterów i to ich działania wywołują bezpośrednie reakcje. Po pierwszych sesjach w Towarzyszy mogę napisać, że ta mechanika się sprawdza. Uważam wręcz, że ogrom wykonanej pracy przed samą grą się po prostu opłaca, bo przygotowanie do kolejnej sesji trwa zaledwie chwilę. Myślę, że ten sposób zaadaptuje także do innych gier, bo przynosi naprawdę fajne efekty.

Podsumowując drużyna graczy musi ciągle kontrolować trzy aspekty rozgrywki – społeczeństwo, frakcje i inne partie polityczne. Wszystkie te grupy mają swoją motywacje i sposób działania, który będzie dodatkowo wpływał na całą rozgrywkę. Myślę, że społeczeństwo też warto rozbić na kilka frakcji, może wystarczą dwie, które będą odgrywać najważniejszą rolę. Z doświadczenia wiem, że nie warto przesadzać z ilością tych organizacji, bo będzie ciężko zapanować nad całością i przy ich zbyt dużej liczbie może nam się rozmyć główna linia fabularna.

Nieobecni, nie mają prawa głosu

Mam takie poczucie, że sam temat jest na tyle obszerny, że można by jeszcze wiele słów o nim napisać. Jednak moim celem było nakreślenie możliwości i wskazanie pewnej drogi, którą może podążyć rozgrywka w Towarzyszy. Na pewno jeżeli szykowalibyśmy się do takiej kampanii warto jeszcze raz przyjrzeć się dokładnie zasadom i zrewidować je pod kątem użyteczności i zasadności. Wydaje mi się, że pochyliłem się nad najważniejszymi aspektami i wskazałem obszary do zmiany.

Kiedy siadałem do pisania tego tekstu w mojej głowie kołatała się taka myśl, że setting w takim klimacie nie będzie dla każdego. Nie wszystkich interesuje polityka, dużo osób stara się przed nią uciec, dlatego tak założyłem. Jednak teraz po podjęciu tej refleksji myślę, że każda osoba sięgając po Towarzyszy będzie gotowa na taką rozgrywkę, bo ta gra jest skrojona dla osób, które nie boją się podejmowania tematów z obszaru zmiany władzy, a co za tym idzie polityki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

c

Lorem ipsum dolor sit amet, unum adhuc graece mea ad. Pri odio quas insolens ne, et mea quem deserunt. Vix ex deserunt torqu atos sea vide quo te summo nusqu.